CHODZIĆ W WOLNOŚCI

CHODZIĆ W WOLNOŚCI

Wiem skąd przyszedłem i gdzie odchodzę

erchomaj – przyjść, pojawić się,

podążać za kimś, ukazać się,

być uznanym

hypago – wycofać się, oddalić się, odejść

Image by Freepik

Jezus nadaje kierunek rzeczywistości, jest to zawsze ruch z grzechu do łaski, z ciemności do światła, z hipokryzji do prawdy. Jezus daje nam takie odpowiedzi i rozwiązania, które sprawiają, że jesteśmy zdolni do wędrówki i do poszukiwań. Taki jest Jego Ojciec, który Go posłał i ku któremu chce nas pociągnąć.

Jezus uczestniczy w sądzie nad kobietą. Została pochwycona i oskarżona. Jezus mówi do oskarżających faryzeuszy: Kto z was jest bez grzechu – to znaczy: jest tu tylko połowa pary, która jest winna grzechu. Gdzie reszta? Gdzie prawda o tej sytuacji? Te pytania wprowadzają światło, które ich samych pochwyciło, skonfrontowało, ale odeszli zaczynając od starszych (J 8, 9). Jezus pozostawiony został sam i kobieta na środku będąca (J 8, 9). I to jest właściwa para: miłosierny i nędzna, Święty Bóg i grzeszna kobieta. Są na środku, są w centrum działania, miłowania, przebaczania, odrodzenia. Bóg szuka i znajduje zawsze konkretną osobę w jej sytuacji – jedynej, niepowtarzalnej i widzi ją miłując, stwarzając na nowo, uzdalniając do życia w Jego łasce. Idź i od teraz już nie grzesz (J 8, 11). Jezus stał się dla kobiety światłem życia (J 8, 12), ona przyjęła je i odchodzi w nowej wolności.

Jezus może nam odsłonić prawdę o Ojcu, o Jego świętości, ponieważ przychodzi od Niego i zna Ojca inaczej niż Mojżesz, który miał tylko Prawo otrzymane na Synaju.

Prawo weszło, aby zaobfitował występek, gdzie zaś zaobfitował grzech, aż nazbyt zaobfitowała łaska.

Prawo panuje nad człowiekiem przez jaki czas żyje… wy uśmierceni zostaliście dla Prawa poprzez ciało Chrystusa i możecie być z innym, z Tym, który zmartwychwstał.

To właśnie stało się w naszym chrzcie.

ŻYCIODAJNE SCALENIE

ŻYCIODAJNE SCALENIE

Rozdarcie więc stało się przez Niego

schizma – rozdarcie

-w przenośni: podział,

rozbieżność poglądów

Image by Freepik

Jezus jako Święty Boga (J 6, 69) nie pasuje do stworzonego systemu religijnego, nie mieści się w nim, nie wypełnia rytuału Święta Namiotów. On czyni Święto, jest gościem na nim jako oczekiwany Mesjasz.

Jezus jest posłany przez Ojca, aby być z nami, wędrować z nami, ale Jego styl bycia i wędrowania, ze względu na Jego świętość, całkowitą inność, powoduje rozdarcie. Jest to rozdarcie wewnątrz osób, gdy wiara w Jezusa zmaga się z wątpieniem. Doświadczają, że znaki, cuda, nauczanie Jezusa są godne wiary, zmieniają życie ludzi, ale jednocześnie trudno je zrozumieć, nie spełniają wszystkich oczekiwań i nie pasują do systemu religijnego. To, co wnosi Jezus, jest świeże i nowe, ma w sobie pierwotne piękno, blask Boga. Ale szata religijności jest usztywniona, pełna przyzwyczajeń, brak jej elastyczności, więc próba włączenia tej nowości powoduje rozdarcie.

Jezus to wie, gorąco pragnie uleczyć ludzkie serce i scalić je. Zapowiada dar Ducha, który wytryśnie we wnętrzu i popłynie jak woda, ogarnie i scali je.

Ale najpierw Jezus przyjmie stary obrzęd Paschy – Przejścia z niewoli do wolności. Jego Pascha, cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie będzie ostatecznym rozdarciem naszej doczesności i pomieści wszystkie nasze rozdarcia, nasz grzech. Będzie nowym przymierzem rozdartego Serca, które nas ostatecznie scali i umożliwi jedność: 

Aby wszyscy jedno byli, jak Ty, Ojcze, we mnie i ja w Tobie, aby i oni w nas byli… dałem poznać im imię Twe i dam poznać, aby miłość, którą umiłowałeś mnie w nich była i ja w nich

Tylko jako ludzie scaleni możemy budować jedność między nami i w ten sposób rodzi się Kościół – wspólnota Ducha. To największy znak obecności Boga.

Św. Paweł prosił, aby troszczyć się o tę jedność:

Zachęcam zaś was, bracia, przez imię Pana naszego Jezusa Pomazańca, abyście to samo mówili wszyscy i aby nie było w was rozłamów, abyście byli wydoskonaleni w tej samej myśli i w tym samym mniemaniu.

(...) aby nie było rozłamu w ciele, ale tak samo o siebie wzajemnie troszczyły się części ciała.

ŁASKA – BLISKOŚĆ – ŚWIĘTA MIĘKKOŚĆ

ŁASKA – BLISKOŚĆ – ŚWIĘTA MIĘKKOŚĆ

Ty jesteś Święty Boga

hagios- święta lub najświętsza rzecz,

– o ludziach, którzy zostali przeznaczeni

na własność dla Boga

Image by Freepik

W Jezusie dotyka nas świętość Boga, Jego niepojęta bliskość, ale czyni to w przestrzeni naszej wolności – daje nam tę wolność, byśmy mogli Go przyjąć takim, jakim naprawdę jest. Jego świętość nie jest na naszą miarę, ona nas przerasta, jest nie do ogarnięcia ludzkim umysłem i sercem.  Wymaga wiary, aby pójść za Nim do końca i nie wycofać się, gdy przestajemy rozumieć Jego Słowo, Jego miłość. Jesteśmy cieleśni, a Jego Słowa są duchem i życiem (J 6,63).

Ważne, abyśmy wobec samych siebie byli bardzo uczciwi, nie zatrzymywali się na powierzchownym rozumieniu Słowa i miłości Jezusa, ale wierzyli i wewnętrznie poznawali, doświadczali w sobie Jego świętości (J 6, 69). Tego, że jesteśmy grzeszni – a gdzie zaobfitował grzech, aż nazbyt zaobfitowała łaska (Rz 8, 20). Tylko łaska daje nam udział w miłości, którą jesteśmy kochani, w świętości Tego, który nas kocha. Jeśli serce przyjmuje łaskę i poddaje się, staje się miękkie, oczyszczone, rozgrzane, inaczej pozostaje twarde i swoją twardość przypisuje Słowu: twarde jest słowo to (J 6, 59). Wtedy – nawet jako wybrani, pozostaniemy oszczercą (J 6, 70), rozbijemy się jak o skałę, o twardość naszego serca.

Poprzez Pana naszego Jezusa Pomazańca, zbliżyliśmy się dzięki wierze do łaski i chwalimy się z powodu nadziei chwały Boga… i chełpimy się w utrapieniach, wiedząc, że utrapienie wytrwałość sprawia, zaś wytrwałość wypróbowanie, zaś wypróbowanie nadzieję, zaś nadzieja nie zawstydza, bo miłość Boga jest wylana w sercach naszych poprzez Ducha Świętego danego nam.

UDZIELANIE SIĘ

UDZIELANIE SIĘ

Prawdziwy pokarm

brosis  – czynność jedzenia,

to, co jest zjadane, pożywienie, posiłek

– w przenośni: o pokarmie dla duszy,

który albo ją orzeźwia,

albo odżywia i pokrzepia

Image by Freepik

Ciało me prawdziwym jest pokarmem i krew ma prawdziwym jest napojem.

Jezus mówi o karmieniu swoim żywym, świętym człowieczeństwem. Chce poprzez to wejść w bardzo głęboki, osobowy związek. Karmić się osobą to mieć w sobie przestrzeń, w której inna osoba może wybrzmieć w nas – jej nurt życia, odczuwania, rozumienia łączy się z nurtem naszego życia i w ten sposób je poszerza, powiększa. Taki jest sposób udzielania się naszego Boga. Chce powiększyć, poszerzyć nasze życie o swoją własną nieskończoność. To niełatwe do uchwycenia, a nawet gorszące w naszym religijnym myśleniu, przyzwyczajonym do obrzędów, tradycji, które dają nam poczucie swojskości, bycia u siebie, będąc jednocześnie czymś zewnętrznym, co nas nie pochłania i czym możemy zarządzać. Z trudem przebijamy się do tej prawdy, że Jezus naprawdę jest wcielony i chce być w nas, jak zjedzony pokarm. Chce nasycić nasze ciało, nasze człowieczeństwo swoją obecnością, bardzo bliską, chce ożywić naszą krew, nasze uczucia, emocje, pasje swoim Duchem. Zstępuje w nas tak bardzo, że potrzeba wiary, aby to dostrzec. Niejako chce się „wmieszać” w naszą ludzką rzeczywistość. Łatwiej jest karmić się historią bądź obrzędem. Ale zostaliśmy stworzeni dla Niego, On daje nam życie i właśnie On może je w pełni nakarmić.

W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy.

MORZA JUŻ NIE MA

MORZA JUŻ NIE MA

pexels-matthardy-1536304_Easy-Resize.com

Ziemia do której zmierzali

ge  –grunt, stały ląd,

ziemia jako miejsce,

na którym się stoi,

Image by Freepik

W życiowej przeprawie często natrafiamy w nas samych na takie miejsca, które są naznaczone napięciem, trudem istnienia, jak rozhuśtane morze w środku nocy. Jezus wprowadza nas w sytuacje lęku, zagrożenia, próby po to, aby wejść w nie, w sposób nieprzewidywalny, idąc po morzu, po jego falach, by tam właśnie dokonało się spotkanie z Nim. Mówi: Ja jestem, nie bójcie się (J. 6,20). Ucisza lęk, daje pokój, ugruntowuje życie przez swoją obecność, nawet jeśli jego powierzchnia – powierzchnia wydarzeń, odczuć, pozostaje rozhuśtana. Ugruntowuje życie w sobie – sprawia, że łódź znajduje się natychmiast przy brzegu, przy stałym lądzie. Życie otrzymuje oparcie, swoje uziemnienie w Bogu. Bóg nie umieszcza człowieka w chmurach, w oderwaniu od trudów, trosk i napięć. Takie uduchowienie nie rozwijałoby nikogo. To, co trudne jest tajemniczym pokarmem naszego wzrastania – o ile tkwimy w ziemi, w glebie, którą jest Jego obecność. To ziemia do której stale zmierzamy.

Ujrzałem niebo nowe i ziemię nową. Bowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia odeszły i morza już nie ma[...] Oni ludem jego będą, i On „Bogiem z nimi” będzie, ich Bóg. I zetrze wszelką łzę z oczu ich.

MALEŃKIE JEST WAŻNE

MALEŃKIE JEST WAŻNE

pexels-hellochemo-790989_Easy-Resize.com

Dzięki uczyniwszy rozdał

eucharisteo  – być wdzięcznym,

czuć wdzięczność, czynić dzięki

Image by Freepik

Jezus jest Synem karmionym przez Ojca –  Jego pokarmem jest wypełnić wolę Ojca, wolę Tego, który Go posłał (J 4, 34). Jezus jest karmiony przez Ojca, kiedy odchodzi na samotną modlitwę na górze – syci się wtedy Jego osobą, Jego obecnością, kontaktem z Nim. I w ten sam sposób Jezus chce karmić ludzi, którzy są przy Nim. Chce być niejako pokarmem, chce aby poprzez słuchanie Jego słowa, przebywanie w Jego obecności, przestrzenie ludzkich braków, głodów, otwierały się na nasycenie, które płynie od Niego. Jezus nie chroni nas przed odczuwaniem głodu, a nawet czasem wystawia na próbę. Uczy nas w ten sposób dostrzegania małych rzeczy, drobiazgów, które są przestrzenią Jego działania. To, co jest znikome, maleńkie, może przemieniać w pokarm, który nas nasyci w sposób przekraczający ludzką miarę i ludzką wyobraźnię, tak obficie, że pozostaje z tego nadmiar. Takie doświadczenie rodzi wdzięczność, poczucie obdarowania i angażuje na rzecz innych, aby być przy nich, być dla nich, dostrzegać ich potrzeby i głody, dzielić się życiem, rozdawać je.

Zachęcam was, bracia, poprzez litość Boga, by postawić ciała wasze jako ofiarę żyjącą, świętą, bardzo podobającą się Bogu, tę rozumną służbę waszą; i nie dostosowujcie swej postaci do wieku tego, ale dajcie się przekształcać odnowieniem myśli.

JAK DRZEWO

JAK DRZEWO

Wyobraź sobie wielkie, liściaste drzewo. Jak z bajki. Jest potężne, rośnie na otwartej przestrzeni, a obok niego płynie górski strumień. Ma gruby pień i sięga wysoko w niebo. Jego korzenie wnikają głęboko w ziemię, stabilnie je podtrzymując. W jego gałęziach chroni się wiele ptaków, a w korzeniach tętni życie.

LĘK

Ostatnio pani Zofia prosi nas o modlitwę za swoją córkę. Dziewczyna jest w ogólniaku. Śliczna jak gazela, inteligentna, typ artystyczny, nieszablonowy i z dużym potencjałem. Patrzysz na nią i przeżywasz zachwyt nad rozwijającym się pąkiem, czekasz z zapartym tchem na dalszy rozwój tego zjawiska. Ale kiedy ona spojrzy na Ciebie… Co widzisz? Jest spłoszona. Jej oczy zadają Ci nieme, ale całkiem wyraźne pytanie: Czy mogę taka być? Czy jestem wystarczająca? Są pełne lęku. Na dnie widzisz brak nadziei i zupełny brak wiary w siebie.

To nie jest błaha sprawa. Istnieje przerażająca możliwość, że wrażliwa nastolatka nie da rady przejść tej próby budzącej się świadomości w nieukształtowanej jeszcze osobowości…, że zwątpi w siebie, a może nawet i w życie.

Dlatego piszę ten tekst.

PAMIĘTASZ SIEBIE?

Pamiętasz tamten czas? Niepewność, która towarzyszyła każdej decyzji? Lęk przed przyszłością, przed dorosłością, której jeszcze nie znałeś?

A może coś konkretnego przychodzi Ci na myśl? Jakaś publiczna porażka? Chwila, kiedy czułeś się niewystarczający? Czy nie straszy Cię do dziś to wspomnienie? A może czujesz się tak nadal? Może często? Codziennie? Może wielokrotnie w ciągu dnia?

A może teraz wchodzisz w życie i jesteś skrajnie przerażony? Najbardziej tym, co pomyślą inni, jak Cię skomentują, że Cię odrzucą?

Jeśli tak, ten tekst jest dla Ciebie.

Zostawmy na chwilę te emocje. Wrócimy do nich później. Teraz chcę, żebyś skupił wyobraźnię na jednym obrazie.

JAK DRZEWO

Wyobraź sobie wielkie, liściaste drzewo. Jak z bajki. Jest potężne, rośnie na otwartej przestrzeni, a obok niego płynie górski strumień. Ma gruby pień i sięga wysoko w niebo. Jego korzenie wnikają głęboko w ziemię, stabilnie je podtrzymując. W jego gałęziach chroni się wiele ptaków, a w korzeniach tętni życie.

Przytulenie się do takiego drzewa może przynieść ukojenie. Jakbyś na wzór św. Franciszka obejmował brata buka albo siostrę brzozę i czerpał od nich mądrość życia.

Takim obrazem posługuje się prorok Jeremiasz (17, 7-8) i Psalm 1, mówiąc o człowieku szczęśliwym:

Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi; nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście; także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców.

MÓJ LĘK

Znalazłam się kiedyś w bardzo trudnej sytuacji życiowej i duchowej. Był to prawdziwy egzystencjalny huragan, kwestionujący wszystkie pewniki, mogący wywrócić i moje powołanie. W takich sytuacjach, kiedy rozpada się to, na czym opierasz życie, tracisz orientację, wszystko jest zaciemnione i wszystko wypełnione lękiem. W takim stanie boisz się również ufać Bogu, bo zdaje się On właśnie niszczyć to, co uznawałeś dotąd za Jego dar.

Poprosiłam o możliwość wyjazdu na parę dni, żeby w samotności móc odnaleźć siebie przed Bogiem na nowo i złapać dystans wobec sprzecznych emocji. Nie miałam pomysłu, jak to zrobić, trudno było mi się modlić. Lęk ogarniał mnie do tego stopnia, że bałam się otaczającego mnie świata, bałam się być sama, bałam się wychodzić, bałam się miejsc odludnych i bałam się ludzi, gdy mnie otaczali.

I zobaczyłam tam, jaki jest ten mój lęk. To było dopiero przerażające!

Pamiętam, że wyszłam na spacer, była mroźno, zaczęłam iść i oddychać głęboko i spokojnie, świadomie. Niczego nie rozumiałam z tego, co dzieje się w moim życiu ani we mnie, nie wiedziałam, dokąd zawiedzie mnie mój kryzys, ale wiedziałam, że nie żyję sama z siebie i że ten mój oddech, który mam, jest od Boga. Jak pijany płotu chwyciłam się wtedy jednego wersetu z Psalmów, dokładnie z Psalmu 46. Podaję go w wersji angielskiej, bo takim mi się przypomniał i to tłumaczenie najłatwiej było mi powtarzać. (Pod spodem znajdziecie wersję polską.) Powtarzałam go przez wiele dni. Wypełnił wtedy całą moją modlitwę.

Ps 46,11

tłumaczenie na angielski:

Be still, and know that I am God;

tłumaczenie na polski (wg Biblia pierwszego Kościoła):

Odpocznijcie wreszcie i uznajcie, że Ja jestem Bogiem;

KORZENIE

Do dziś wracam do tej frazy, do dziś dziękuję Bogu, że mi to Słowo wówczas podarował.

Po tygodniu takiej intensywnej modlitwy, w której na poziomie emocjonalnym czy rozumowym nie doświadczałam niczego poza lękiem i ciemnością, nagle – głębiej – znalazłam uciszenie i nadzieję, wielką wyzwalającą nadzieję.

Na dnie ubóstwa nie można już nic stracić, na dnie bezradności nie możesz się bardziej postarać. Tam jesteś wolny. Tam spotykasz Obecność.

I wtedy Pan powtarza Ci jedno: Bądź, bo Ja Jestem.

Lęk odszedł. A to Słowo sprawiło w mojej duszy korzenie.

TY

Obraz drzewa z Księgi Jeremiasza i z Psalmu 1 to prawda o tym, jak istniejesz. Jesteś jak drzewo zakorzenione w Panu. Psalm 146 zaś mówi:

Gdy im udzielasz, zbierają; gdy rękę swą otwierasz, sycą się dobrami. Gdy skryjesz swe oblicze, wpadają w niepokój; gdy im oddech odbierasz, marnieją i powracają do swojego prochu. Stwarzasz je, gdy ślesz swego Ducha i odnawiasz oblicze ziemi.

To jest prawda o Tobie. Istniejesz, bo On Cię pragnie. Jesteś niepowtarzalna/y. Nie musisz się bać.

Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą; nie trwóż się, bom Ja twoim Bogiem. Umacniam cię i wspomagam, podtrzymuję cię moją prawicą sprawiedliwą.

Może wciąż nie umiesz tej prawdy w sobie pomieścić, a może lepiej – nie umiesz się w niej zadomowić jak u siebie… Nie szkodzi.

RADYKALNA ZMIANA

RADYKALNA ZMIANA

square_image_corrected

Uczynił mnie zdrowym.

hygies  – zdrowy, bliski prawdy (o nauczaniu)

 

hygiaino – być zdrowym, dobrze się czuć,

cieszyć się dobrym zdrowiem,

w przenośni: być wolnym od jakiegokolwiek błędu,

wytrwać w Bożej łaskawości i być duchowo mocnym

Image by Freepik

Ojciec mój aż do teraz działa i ja działam.

Działanie Boga podnosi i czyni zdrowym (hygies). Działanie Boga dotyka głęboko woli człowieka, jego „chcę”, dlatego Jezus zapytał najpierw chorego: chcesz zdrowy stać się? (J 5, 6). Uzdrowienie to radykalna zmiana dotychczasowej kondycji człowieka, jego ciała, ale również stylu życia, działania, sposobu myślenia o sobie, o Bogu. Trzeba świadomie przyjąć konsekwencje uzdrowienia i nieść je potem ze sobą, zgadzając się na to, że zmiana zostanie zauważona, oceniona, zinterpretowana, że będzie prowokować innych do myślenia, a czasem nawet kwestionować ich pojęcia o życiu, o Bogu.

Bóg jest kimś żywym, jest Ojcem. Jego działanie daje wewnętrzną wolność, która pozwala przechadzać się swobodnie, mimo balastu na plecach. Daje też wolność, by więcej nie grzeszyć (hamartano: J 5, 14), nie popaść w bezcelowe błądzenie, ale wytrwać w łasce, być duchowo mocnym.

Jezus po uzdrowieniu człowieka jest prześladowany przez przywódców religijnych, zderza się z ich błędnym rozumieniem Pisma i wykazuje im brak wiary. Próbuje wyjaśnić swoje posłannictwo, mówi im o Ojcu, o Jego dziełach, o chwale i miłości, która daje łaskę, wewnętrzną wolność i moc. To jest dla człowieka życiodajne i uzdrawiające, to czyni go synem.

Św. Paweł nakazuje biskupowi Tymoteuszowi troskę o zdrową naukę (1Tm 1, 10), nazywa ją depozytem, cennym skarbem, który ma być strzeżony i przekazywany (1 Tm 6, 20), ponieważ prowadzi do dobrego i pięknego życia we wspólnocie chrześcijańskiej, życia zdrowego, według zdrowych słów naszego Pana Jezusa Chrystusa. (1Tm 6, 3) Taka wspólnota to koinonia – z Ojcem, Synem i Duchem Świętym, obecnym i działającym.

WIARA JEST WĘDRÓWKĄ

WIARA JEST WĘDRÓWKĄ

pexels-heitor-vitari-626359539-17497175_Easy-Resize.com

Uwierzył człowiek słowu, które powiedział mu Jezus i wyruszył.

poreuomaj – przeprowadzić, przenieść,

kontynuować podróż,

odejść z tego świata,

iść za kimś, stać się jego zwolennikiem,

wieść, układać swoje życie

Image by Freepik

Ojciec szukający ratunku dla swojego umierającego syna przychodzi do Jezusa. Prosi z wiarą: 

Panie, przyjdź!

Ufa, że przyprowadzi Go do umierającego dziecka i je ocali. 

Jezus odpowiada inaczej. Odsyła go z powrotem ze Słowem:

Idź, syn twój żyje.

To mogła być pewna próba, w której odsłoni się jakość wiary – czy proszący będzie pewny otrzymanego daru, choć go jeszcze nie widzi? Czy wyruszy za Słowem i zgodzi się na działanie Boga tak, jak On chce?

Wiara jest zdolnością do wędrowania, wyruszenia w drogę za Słowem Jezusa, za obietnicą, której możemy się uchwycić jak podanej dłoni przyjaciela, i pójść tam, dokąd nas pociąga i prowadzi. Często inaczej, niż byśmy się spodziewali. Wyruszenie w drogę uruchamia moc Słowa w naszym życiu – kiedy idziemy za nim, staje się dla nas żywe i działające (Hbr 4, 12). Wypełnia się ponad miarę w czasie, który Bóg przewidział. Owocuje i rośnie jak ziarno w żyznej glebie, i pomnaża się – uwierzył on i cały jego dom (J 4, 54).

Prawdziwą pieśń o wierze mamy w liście do Hebrajczyków: tam wędrowanie oznacza przynależność do Boga i tej ojczyzny, którą On przygotowuje (Hbr 11, 15). Jest objawianiem Boga, który przeprowadza przez doświadczenia, abyśmy mogli przyjąć Jego świętość (Hbr 12, 10).

ŹRÓDŁO

ŹRÓDŁO

Jezus zmęczony wędrowaniem siedział tak przy źródle.

kopiao – pracować aż do znużenia, mozolić się,

być zmęczonym, wyczerpanym

z powodu trudu, ciężaru bądź żalu

 

pege – fontanna, źródło,

studnia zasilana przez źródło

Image by Freepik

Jezus ma w sobie źródło, jest nim relacja z Ojcem i Duchem. Wyrusza na spotkanie człowieka i trudzi się, by go spotkać, ponieważ chce go nasycić tą relacją, chce odbudować jego więź z Bogiem.

Trzeba było mu przejść przez Samarię, aby spotkać Samarytankę.

Jeżeli chcemy naprawdę kogoś spotkać, trzeba przemierzyć krainę tej osoby, wejść w jej sytuację życiową, utrudzić się tym. Tylko w ten sposób można zbudować życiodajną relację z tą konkretną osobą.

W rozmowie z Jezusem odsłaniają się pragnienia i pytania Samarytanki, i tajemnica jej serca – tęsknota za relacją. Odkrywa, że relacje są istotą cierpienia, jak i możliwego uszczęśliwienia. Jezus delikatnie ją prowadzi, wychodzi naprzeciw i pomaga odkryć, że On jest dla niej źródłem:

Ja jestem, mówiący ci.

Nasycona spotkaniem z Nim, porzuciła swoje naczynie na wodę i pozwoliła, aby ta obfitość rozlała się wokół – pobiegła do miasta i mówiła wszystkim o swoim doświadczeniu. Sprowadziła do Niego innych, którzy rozpoznali w Nim

zbawiciela świata.

Nasycone serce kobiety było znakiem zbawienia. Jej otwartość, śmiałość i wewnętrzna siła dały wiarygodność jej słowom, przyciągając innych do Jezusa.

Prosili Go, aby u nich zamieszkał

Jezus wyjaśnia uczniom tajemnicę zbawienia: wyście się nie natrudzili, a widzicie owoce. Cieszcie się nimi. Uczestniczycie w czymś, co was przerasta. To dzieło Ojca. (J 4, 34-38)

Duch i Oblubienica mówią: Przychodź! I słyszący niech powie: Przychodź! I pragnący niech przychodzi, chcący niech weźmie wodę życia darmo.