Oczywiście nie budowa jest najważniejszą sprawą w naszej wspólnocie, a przynajmniej nie ta materialna, choć nie da się ukryć, że trudno czasem oderwać od niej wzrok, zwłaszcza, kiedy terminy gonią. Jednak to, do czego zostałyśmy wezwane, to budowa relacji z Panem we wspólnocie sióstr, a także we wspólnocie rozumianej szerzej – z innymi wspólnotami Karmelu, z naszymi braćmi, sąsiadami i mieszkańcami okolicznych miejscowości, no i z Wami! A jednym z najważniejszych momentów takiego budowania to wspólne świętowanie. W tym roku najważniejsze wydarzenie naszej wiary – Paschę – przeżyłyśmy we wspólnocie z naszymi braćmi z Drzewiny. Było to wyjątkowe doświadczenie dla obu naszych wspólnot, które od wielu już lat, z racji bliskiego sąsiedztwa, wspólnie przeżywają wszystkie najważniejsze karmelitańskie – i nie tylko karmelitańskie – święta. Jednak pierwszy chyba raz, nasze obie wspólnoty spotkały się po to, by wyrazić pragnienia i potrzeby i to z nich ułożyć program świętowania. Dzięki temu przebieg wigilii paschalnej był rzeczywiście naszym wspólnym dziełem. I na długo pozostanie w naszej pamięci. Oczywiście nie oznacza to jakiejś liturgicznej rewolucji – wszystkie części wigilii paschalnej pozostały zachowane – jednak zawsze pozostaje do ustalenia kwestia, w jaki konkretny sposób wykonać to, co na celebrację się składa. Dla nas, mniszek największym wyzwaniem był pomysł i pragnienie braci, aby cała liturgia rozpoczęła się o godz. 24. Do tej pory, rozpoczynałyśmy ją jednak dużo wcześniej i bałyśmy się, czy uda się nam w miarę trzeźwo, bez zasypiania, wziąć udział w całości tego wydarzenia. Bracia chyba nie spodziewali się, że sama liturgia słowa, która dla nas ma ogromne znaczenie, zajmie tyle czasu. Jednak wszystkie czytania i psalmy wykonywane w sposób uroczysty, muszą trochę trwać. Dla sióstr sporym wyzwaniem było również pragnienie braci, aby zakończyć liturgię procesją po naszym dziewięciohektarowym terenie. Pisząca te słowa, była przekonana, że na sam koniec wielkiej celebracji czeka nas… wielka katastrofa. Tymczasem jednak wszystko przebiegło w pokoju i radości. A procesja, która trwała około godziny, zamiast znużyć, bądź okazać się mega trudną, okazała się… za krótka! Długo można by opisywać to doświadczenie. Musieliśmy wyglądać dość oryginalnie – ubrani ciepło, z latarkami-czołówkami na głowach, śpiewając pieśni o zmartwychwstaniu i z Jezusem w Najświętszym Sakramencie pośród nas… Chodziliśmy we mgle (która nota bene bardzo ciekawie wygląda w ciemności w świetle latarki), gdzie się dało ogłaszając wszem i wobec, że Chrystus naprawdę zmartwychwstał!!! Obie nasze wspólnoty uznały wspólną celebrację Paschy za coś, co chcielibyśmy kontynuować.