BYŁO ŚWIATŁO PRAWDZIWE

Było światło prawdziwe

fos alethinon światło prawdziwe, 

rzeczywiste, szczere, autentyczne

Image by Freepik

Jesteśmy spragnieni prawdziwości. Prawdziwość jest trudna, ale możliwa. Wiąże się z odsłonięciem, rezygnacją z pozorów i udawania. Jest przeciwieństwem ukrycia, które bywa wygodne i niezobowiązujące, ale nie daje oparcia, budzi lęk i niepewność.

Światło gdy oświeca, otwiera przestrzeń, w którą można wejść i stać się widocznym. Nie obnaża, ale odsłania, o ile je przyjmujemy i dajemy się oświecić. Wtedy światło pozwala widzieć i być widzianym. Prawdziwym światłem jest Jezus. Mówi o sobie: 

"Ja jestem światłem świata, towarzyszący mi nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia"

Więź z Jezusem pozwala widzieć wszystko w Jego spojrzeniu. On patrząc na nas ogarnia nas ciepłym światłem miłości, w którym możemy być odsłonięci i prawdziwi, żyć i wzrastać. Tak właśnie patrzył Jezus na kobietę i na faryzeuszy, którzy przyprowadzili ją do Niego, aby ją osądził. Jego spojrzenie i słowo ich oświetliło: kobiecie podarowało życie, a faryzeusze odeszli w ukrycie, nie wytrzymując odsłonięcia (J, 8, 1-11). Światło prawdziwe może nas zaskakiwać i zapraszać na nowe ścieżki myślenia, odczuwania, przeżywania samych siebie, tak, abyśmy byli żywi, prawdziwi i spójni, widzący twarz Boga (Ap.22,4)

BYŁ CZŁOWIEK

pexels-shukran-1585634 (2)

Był człowiek wysłany od Boga... Przyszedł na świadectwo.

egeneto anthropos

 

– stał się człowiek

Image by Freepik

Być człowiekiem oznacza stawać się nim. Wzrastanie jest wpisane w nasze człowieczeństwo, w naszą wiarę, w relacje. Potrzebujemy inspiracji, wyzwań, czasem kryzysów, w których okazuje się niewystarczalność tego, co było i odsłania nowy potencjał tego, co może się stać, ku czemu możemy wzrastać. Życie człowieka bywa niekiedy dniem burzy lub mgły (Ez. 34,12), gdy rozsypuje się lub niknie to, co do tej pory było pewnikiem, filarem, przystanią bezpieczeństwa. Powstała pustka jest możliwością wzrastania, a życie odradza się, gdy otworzy się na Słowo. Właśnie Ono ma moc stwarzać nas ciągle na nowo w całej konkretności osoby: imienia, tożsamości, niepowtarzalności ludzkiego losu. Wszystko, co w życiu się wydarza, w spotkaniu ze Słowem może zostać oświetlone, zinterpretowane, odniesione do źródła, z którego pochodzimy. Nasz horyzont się rozszerza, coś z tajemnicy naszej przemiany się odsłania, widzimy więcej i rozpoznajemy zamysł Tego, który posłał nas na ten świat „po coś”. Możemy zaświadczyć, że życie otwarte na Słowo przepełnione jest sensem.

TO ŚWIATŁO W CIEMNOŚCI ŚWIECI

To światło świeci w ciemności i ciemność jej nie opanowała.

ou katelaben  

– nie opanowała

Image by Freepik

Ukazywanie się światła w ciemności jest zwycięskie.

Katalambano oznacza pochwycenie czegoś, ogarnięcie, zdobycie, zrozumienie, odkrycie.

Ciemność nie opanowała światła, nie ogarnęła i nie zrozumiała. Definitywnie. Ta zwycięska walka toczy się w nas. Możemy nie rozumieć Słowa, może ono być dla nas tajemnicze, może nas przerastać, ale jeśli je przyjmiemy sercem, Słowo działa, pracuje, „tnie sprawniej niż miecz…rozdzierając stawy i szpik” (Hbr. 4,12). Dokonuje rozdzielenia tak głębokiego, że może oddzielić nas od naszych wewnętrznych ciemności. Słowo może nas pochwycić, jak św. Pawła i zajaśnieć w nas. W liście do Filipian św. Paweł mówi o tym, używając na różny sposób czasownika katalambano: „nie że już zdobyłem… ale że może zdobędę, skoro zostałem zdobyty przez Jezusa” (Flp. 3,12).

ŻYCIE BYŁO ŚWIATŁEM LUDZI

Życiem było, i to życie było światłem ludzi.

Dzoe  – życie, odwieczne i nieskończone;

bycie żywym duchowo

Image by Freepik

Jezus – Słowo jest życiem, ponieważ jest w relacji z Ojcem.

Prawdziwe życie rodzi się ze Słowa. Gdy zostaje wypowiedziane do nas, wchodzi w naszą samotność, rozbrzmiewa w niej, budzi nas i zaprasza do spotkania.

Dzoe – Życie: tak Adam nazwał Ewę (Rdz. 3,20- Septuaginta), ponieważ po grzechu ona pozostała jako życiodajne odniesienie dla niego, gdy stracił bezpośredni dostęp do drzewa życia i widzenie twarzy Boga. Wspólnota z nią stała się drogą powrotu, poszukiwania Oblicza, Obecności, Słowa.  Jezus – wcielone Słowo, pierwszy znak mesjański czyni właśnie we wspólnocie mężczyzny i kobiety, gdy podczas zaślubin przemienia wodę w wino, niewystarczalność w nadobfitość prawdziwego życia.

NA POCZĄTKU BYŁO SŁOWO

ewangelia według św. jana

Na początku było Słowo,

(en arche en ho logos)

to Słowo było u Boga,

Bogiem było to Słowo.

Ono było na początku u Boga.

Arche – początek, władza, zwierzchność.

Logos – Słowo – sens, rozmowa, opowieść.

Archegos – przewodnik, wódz, sprawca, twórca.

Jezus – Początek i wódz zbawienia (Hbr 2,10) Początek i wódz wiary  (Hbr 12,2)

Image by Freepik

Słowo – Jezus jest w Ojcu i jest początkiem wszystkiego. Bóg jest wspólnotą, wewnętrzną rozmową i opowieścią, która się ujawnia, otwiera dla nas. Żywe Słowo – Jezus jest dany nam i jako uczestnicy Jego wspólnoty z Ojcem, jesteśmy włączeni w tę relację. Nasze istnienie napełnia się sensem, a Jezus staje się przewodnikiem (archegos) naszej wędrówki wiary, która nigdy się nie kończy i niejako zawsze zaczyna się na nowo. Próbujemy iść za Nim, czasem biegniemy, a częściej upadamy. Jednak nasze upadki nie są końcem, ponieważ jeśli przyjmujemy Słowo, Ono daje nam zawsze nowy początek. Rozpoczyna rozmowę i spotkanie, rozpoczyna naszą modlitwę, relację z Nim.

Luty i marzec… Wielkanoc

Luty i marzec… Wielkanoc

Witajcie Kochani Przyjaciele! Już prawie Święta, a więc i końcówka marca, a na stronie nic nowego… Pocieszamy się tym, że luty to jednak bardzo krótki miesiąc i dlatego nic nie udało się napisać, że przeminął zbyt szybko… A w jaki sposób? Oto kilka słów „sprawozdania”!

Tematem „materialnym”, który zajmował nas najbardziej w tych dniach była sprawa przenosin do nowej części domu… a więc kuchnia i jej wyposażenie. Już na początku lutego pojawił się p. Marian, zaprzyjaźniony stolarz, który podjął się zadania przeróbki kompletu używanych mebli, wcześniej zakupionego. Wyszło wspaniale i bardzo szybko – co jak wiecie nie jest oczywiste w przypadku przerabiania. Jesteśmy ogromnie wdzięczne, bo jednak łatwiej jest zrobić coś od początku, niż brać się za docinanie, przekształcanie i dorabianie dodatków do tego, co już jest. Ten komplet wylądował na terenach prowizeryjnych, brakuje jeszcze kuchenki – którą musimy dokupić – i zlewu – który musimy przenieść, aby można było już bez żadnych komplikacji korzystać z nowo wyposażonej przestrzeni.

Drugi używany komplet mebli miał zasilić tzw. „przygotowalnię”. Będzie to królestwo refektarki, ale i prowizerka będzie tam miała coś do powiedzenia. Do tej pracy zaprosiłyśmy p. Krzysztofa, naszego sąsiada, który dzielnie docinał, przerabiał i mocował nie tylko jeden komplet mebli, ale jeszcze część drugiego. Okazało się bowiem, że pozostałe używane meble, które otrzymałyśmy w darze dzięki pomocy przyjaciół, bardzo ładnie uzupełnią brakujące elementy. I tak Opatrzność zadbała o to, aby i to miejsce zostało wykorzystane możliwie najekonomiczniej, a ponadto o to, aby powstała sensowna całość, pasująca do siebie i do płytek! To nas zadziwia najbardziej, że choć nic w tym miejscu nie było planowane, wygląda tak, jakby ktoś to jednak do siebie dopasował! I w ten sposób, przez zwykłe, codzienne zmagania dotyczące rzeczywistości materialnej możemy zrobić przeskok do rzeczywistości duchowej. Czujemy po prostu, że Bóg jest obecny we wszystkim, że troszczy się o nas w sposób nie tylko podstawowy, lecz, że dba o szczegóły przestrzeni czyniąc ją ładną! To wielka lekcja dla nas. Bo przecież ślubujemy ubóstwo, patrzymy w górę, w rzeczywistości niebieskie… Wydawałoby się, że skoro tak, to nie powinnyśmy się starać o materię, jak wygląda, czy jest porządna… A już w ogóle czy jest estetycznie dobrana… Ale zdanie się na Opatrzność uczy nas, że kiedy kieruje Tobą miłość, to w każdym szczególe będzie się ona wyrażać poprzez dbałość i uważność. Taki jest nasz Pan! A przecież trudno Mu zarzucić, że nie wie nic o przemijalności tego co materialne i ludzkie…

Przedostatnim pomieszczeniem, które miałyśmy wyposażyć jest kuchnia „właściwa”. Tu już zamówiłyśmy meble gotowe. Ze względu na specyfikę pomieszczenia, a konkretnie na to, co w nim się nieudało, potrzebne były meble na wymiar. Pod koniec lutego, panowie z wybranej przez nas firmy przybyli, by je zamontować. Możecie sobie wyobrazić naszą radość na ich widok! Po prostu byłyśmy świadome, że cały trud gnieżdżenia się na o wiele za małej przestrzeni zmierza w sposób wyraźny ku końcowi! Ostatecznie zdecydowałyśmy się na inaugurację nowego wnętrza na uroczystość św. Józefa. Uczciłyśmy tego wielkiego patrona naszego zakonu, a jednocześnie cieszyłyśmy się przyspieszeniem procesu przenosin, bo dzięki temu mamy szansę choć minimalnie odnaleźć się w nowej przestrzeni przed świętami. Pytania w stylu: „Czy ktoś wie gdzie jest patelnia?” „A chochla?” – rozlegają się teraz nieustannie… Musimy więc trenować komunikację, cierpliwość, panowanie nad emocjami. Nie da się ukryć, że obecny czas jest dla naszej wspólnoty poligonem ćwiczeń międzyludzkich relacji i szkołą ewangelicznego przebaczenia.

Luty był też dla nas czasem odwiedzin naszych przełożonych. Zapraszamy ich, aby pomogli nam ocenić, jak to pięknie ujął św. Paweł w liście do Galatów: „czy nie biegnę, lub nie biegłem na próżno”… Cieszyłyśmy się zatem wizytą naszej Przełożonej z Gdyni oraz Delegata Ojca Prowincjała do spraw mniszek. Wcześniej jeszcze mogłyśmy choć przez chwilę gościć samego Ojca Prowincjała. Każda taka wizyta jest dla nas okazją do uświadomienia sobie i przypomnienia celu, w jakim Pan Bóg nas zgromadził, odświeżenia motywacji, a także do korekty i rewizji stylu życia. Daje nam to poczucie bezpieczeństwa, bo łatwo jest zboczyć z raz obranego kursu. Mamy nadzieję, że i w życiu każdego z Was pojawiają się takie momenty weryfikacji. Mogą one stać się niezwykłą okazją do wzrostu, a często i tak bardzo cenną chwilą, gdy ktoś zawoła „uważaj! Niebezpieczeństwo!” ocalając w ten sposób życie…

To tyle na razie. Mamy nadzieję, że wszystkim naszym przyjaciołom dodają skrzydeł coraz wyraźniejsze oznaki wiosny, że i Wasza codzienność przeniknięta jest wszechogarniającą, Bożą miłością. A ponieważ zaczynamy właśnie celebrować jej najwyższy dowód, czyli Paschę, chcemy życzyć Wam pójścia do końca za naszym Zwycięskim, Zmartwychwstałym Pasterzem. Bo chociaż droga wiedzie przez śmierć i otchłań, jednak „zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”… Końcem zaś nie jest śmierć i otchłań, lecz… miłość! „Do końca nas umiłował” Ten, który „za nas umarł i zmartwychwstał”! Pozdrawiamy Was serdecznie, zapewniamy o naszej wdzięcznej modlitwie za Was i same również polecamy się Waszemu wsparciu

Wasze Siostry

Co u nas w styczniu…

Co u nas w styczniu ...

Witajcie Kochani Przyjaciele! Pozdrawiamy Was serdecznie, jak również tych wszystkich, którzy dzisiaj akurat tu zajrzeli i są „u nas” pierwszy raz… Zazwyczaj odzywałyśmy się do Was w okolicy Bożego Narodzenia, przesyłając życzenia i garść wieści pt. „Co u nas”… Ale miałyśmy od Was sporo zachęt, aby powrócić do częstszych wpisów, abyście bardziej na bieżąco mogli towarzyszyć nam w naszych zmaganiach. Długi czas było to niemożliwe z powodu nadmiaru wydarzeń spadających na małą i często zmieniającą się liczbę sióstr. Ale udało się odrobinę ustabilizować sytuację, możemy zatem z radością powrócić do relacjonowania tego, czym aktualnie żyjemy. Chyba lepiej będzie nie obiecywać częstotliwości, żeby – jak to mówią – „nie zapeszyć”, zdradzę tylko, że pragnienie obejmuje rytm comiesięczny… Oby się udało!

Styczeń rozpoczął się bardzo ciekawie. Normalnie czas świąteczny to również taki moment, w którym po Adwentowej przerwie w kontakcie, odwiedzają nas nasze rodziny i bliscy. To zresztą naturalne, że świętuje się w gronie tych, których się kocha. Warto uświadomić sobie, że przecież cały Kościół jest taką przestrzenią – wspólnotą osób w bliskich relacjach. Może nie zawsze to widać w naszych parafiach, rodzinach czy wspólnotach, jednak to, co Boże i dobre często jest ukryte i ciche. Wzrasta jak ziarno.

Ale mówiąc Kościół miałam na myśli szerszą rzeczywistość niż tylko widzialną. Drugiego stycznia odwiedził nas bowiem… św. Wojciech! Nasza Archidiecezja przygotowuje się obecnie do swojego jubileuszu i tym, kto na nowo ma ewangelizować jej mieszkańców jest właśnie św. Wojciech. Przyszedł zatem i nas zaprosić do zawierzenia siebie Bogu, do odnowy, do podjęcia po raz kolejny wyzwań Ewangelii. Modliłyśmy się przy Jego relikwiach prosząc szczególnie o dar erygowania i wzmocnienia naszej wspólnoty w jej składzie personalnym. Zwłaszcza, że jedna z sióstr dotąd współtworząca naszą ekipę postanowiła wrócić do Gdyni, do swojej wspólnoty macierzystej. Liczymy bardzo, że św. Wojciech wspomoże nas swoim wstawiennictwem i że staniemy się już wkrótce w pełni autonomiczne.

Styczeń upłynął nam także pod znakiem spraw administracyjnych. Podatki, umowy, rozliczenia… Wszystkie te kwestie trzeba było uregulować, co zajmuje sporo czasu i kosztuje sporo nerwów. Znacie to zresztą z własnego życia, więc jest to taki obszar, w którym możemy się spotkać, by się wesprzeć i nawzajem pokiwać głowami ze zrozumieniem. Ogólnie po prostu trzeba przez to przejść i cieszymy się, że wszystko wygląda na opanowane.

Jak pisałyśmy przy okazji życzeń na Boże Narodzenie, cały czas trwają u nas prace związane z powstawaniem klasztoru, w tym momencie dotyczą one głównie tego, co wewnątrz. Wyposażamy nową kuchnię i wszystkie pomieszczenia „przykuchenne”. Na dniach powinnyśmy podpisać umowę na meble, a w między czasie, dzięki wspaniałemu Wojownikowi pozostającemu w służbie Maryi, stolarzowi Marianowi, używane meble kuchenne zakupione do pozostałych pomieszczeń będą miały wygląd wspaniałych mebli na wymiar. Będą służyć siostrze prowizerce w jej zakątku, gdzie powstaną pyszne przetwory i wypieki… Już nie możemy się doczekać, kiedy będziemy mogły rozpocząć prace w nowych przestrzeniach.

Drugą kwestią, która okazała się dość pilna – a nawet raczej najpilniejsza ze wszystkich – to sprawa reorganizacji naszej kaplicy. Nasz Pan, którego chcemy adorować, który nas do tego powołał, w końcu otrzyma piękne tabernakulum. Do tej pory bowiem wszystko, co budowałyśmy, powstawało z gotowych, podarowanych nam materiałów, tak, abyśmy mogły funkcjonować podejmując wyzwania naszego powołania. Tajemnicą Bożej Opatrzności jest to, że mimo ogólnej zasady przypadkowości tych wszystkich elementów, udało się stworzyć z nich jakąś całość.  Ale przyszedł czas, by o niektóre przestrzenie zatroszczyć się bardziej. I tu priorytetem dla nas jest kaplica. Chciałybyśmy przynajmniej raz w miesiącu modlić się przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, a ponieważ same możemy jedynie otwierać drzwiczki tabernakulum (które nota bene są po drugiej stronie klauzury, z której nie możemy wychodzić), postarałyśmy się o takie, które będzie dwustronne. Planujemy modernizację całej ściany, w której się ono znajduje, tak aby było również możliwe wystawienie dla naszych gości, zwłaszcza w tych dniach, które w tradycji Karmelu są na to przeznaczone. Są to trzy dni przed Wielkim Postem, Triduum oraz trzy dni w okolicach uroczystości Św. Teresy od Jezusa.  Projekt jest już gotowy, pan Janusz, który go wykonał zaskoczył nas jego pięknem i prostym dostojeństwem. Planowane wykonanie to lipiec, jak tylko całość będzie gotowa zaprosimy Was do udziału w naszej radości dzieląc się zdjęciami. No i zawierzamy opiece świętego patrona pana Józefa i wszystkich, bez których wsparcia finansowego dzieło byłoby niemożliwe do wykonania!

To tyle na razie. Mamy nadzieję, że wszystkim naszym przyjaciołom pomimo zmieniającej się dramatycznie aury nie zabrakło zdrowia i dobrego humoru, a każdy z coraz jaśniejszych i dłuższych, styczniowych dni pełen był dobrego humoru. Pozdrawiamy Was serdecznie, zapewniamy o naszej wdzięcznej modlitwie za Was i same również polecamy się Waszemu wsparciu

Wasze siostry

Boże Narodzenie 2023

Boże Narodzenie 2023

Kochani Nasi Przyjaciele!

Błogosławiony kardynał Stefan Wyszyński miał zwyczaj zmieniać znane powiedzenie „czas to pieniądz” na „czas to miłość”. Coś w tym jest! Wprawdzie od ostatniego naszego spotkania znowu upłynął rok, to jednak spotykamy się w miłości, więc trochę jakby poza czasem… Zatem i w Bogu! Kolejny raz, choć w różnorodnych powołaniach i miejscach, ale przecież mimo wszystko RAZEM, świętować będziemy ten wyjątkowy moment, w którym Słowo stało się ciałem, a Bóg człowiekiem… Cieszymy się ogromnie, że ponownie zawitamy do Waszych domów, przekazując garść wieści o tym, co u nas. My także wiemy troszkę, jak Wy sobie radzicie. Wiemy to z próśb o modlitwę, które przypływają do naszego klasztoru drogą elektroniczną, telefoniczną, korespondencyjną… Wiemy to spotykając się z Wami przy okazji różnych form wsparcia, którego nam hojnie udzielacie – jest to taka wyjątkowa wymiana miłości w czasie, która tworzy z nas wspólnotę. I za nią chcemy Bogu i Wam gorąco podziękować. A jak nam upłynęły miesiące od ostatniego naszego spotkania? Oto kilka najważniejszych spraw i wydarzeń, którymi chciałybyśmy się z Wami podzielić.

Główną naszą troską u początków mijającego właśnie roku była konieczność takiego wykończenia zbudowanego wcześniej III etapu klasztoru, aby był możliwy jego odbiór techniczny. A był to warunek rozliczenia dotacji, umożliwiającej nam zmianę ogrzewania z pieca na drewno na pompy ciepła. Jak się domyślacie była to duża zmiana jakościowa w naszym funkcjonowaniu. Wprawdzie były siostry, które z nutką nostalgii pożegnały konieczność całorocznego palenia w piecu, niemniej i one miały świadomość, że jest to wymagające zajęcie, które z upływem czasu będzie coraz trudniejsze do spełnienia. Rozmowy związane z dotacją, zakończyły się podpisaniem umowy – a przed nami stanęło takie zorganizowanie ekip, terminów, pieniędzy, aby móc sprostać jej warunkom. Przy tej okazji pozdrawiamy serdeczne wszystkich, którzy pomogli nam przygotowując umowę, udzielili wsparcia i fachowych porad, abyśmy mogły z odwagą podjąć to wyzwanie. Dziękujemy również i pozdrawiamy wszystkie ekipy małe i wielkie, które u nas pracowały! Bez Waszego zaangażowania nie miałybyśmy szans na zrealizowanie tego trudnego zadania!

Całe dzieło wykończania domu od środka oraz pierwsze próby zagospodarowania terenu wokół budynku – co było wymagane do jego odbioru technicznego – zakończyły się w czerwcu. Na początku lipca postanowiłyśmy więc podarować sobie czas wyciszenia, by choć trochę dojść do siebie i zaczerpnąć ducha do dalszych zmagań. Dwa tygodnie – które podobno są konieczne, aby odpoczynek mógł przynieść jakiś rezultat – upłynęły nam w pokoju, a zwykły, klasyczny układ dnia został wzbogacony o małe wspólnotowe przyjemności. Kiedy doda się do tego chwile spędzone przed Panem, który sam zachęcał mówiąc „przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” efekt odświeżenia i odnowienia murowany. Było to wspaniałe doświadczenie tym cenniejsze, że przeżyte wspólnie!

3

Oczywiście nie budowa jest najważniejszą sprawą w naszej wspólnocie, a przynajmniej nie ta materialna, choć nie da się ukryć, że trudno czasem oderwać od niej wzrok, zwłaszcza, kiedy terminy gonią. Jednak to, do czego zostałyśmy wezwane, to budowa relacji z Panem we wspólnocie sióstr, a także we wspólnocie rozumianej szerzej – z innymi wspólnotami Karmelu, z naszymi braćmi, sąsiadami i mieszkańcami okolicznych miejscowości, no i z Wami! A jednym z najważniejszych momentów takiego budowania to wspólne świętowanie. W tym roku najważniejsze wydarzenie naszej wiary – Paschę – przeżyłyśmy we wspólnocie z naszymi braćmi z Drzewiny. Było to wyjątkowe doświadczenie dla obu naszych wspólnot, które od wielu już lat, z racji bliskiego sąsiedztwa, wspólnie przeżywają wszystkie najważniejsze karmelitańskie – i nie tylko karmelitańskie – święta. Jednak pierwszy chyba raz, nasze obie wspólnoty spotkały się po to, by wyrazić pragnienia i potrzeby i to z nich ułożyć program świętowania. Dzięki temu przebieg wigilii paschalnej był rzeczywiście naszym wspólnym dziełem. I na długo pozostanie w naszej pamięci. Oczywiście nie oznacza to jakiejś liturgicznej rewolucji – wszystkie części wigilii paschalnej pozostały zachowane – jednak zawsze pozostaje do ustalenia kwestia, w jaki konkretny sposób wykonać to, co na celebrację się składa. Dla nas, mniszek największym wyzwaniem był pomysł i pragnienie braci, aby cała liturgia rozpoczęła się o godz. 24. Do tej pory, rozpoczynałyśmy ją jednak dużo wcześniej i bałyśmy się, czy uda się nam w miarę trzeźwo, bez zasypiania, wziąć udział w całości tego wydarzenia. Bracia chyba nie spodziewali się, że sama liturgia słowa, która dla nas ma ogromne znaczenie, zajmie tyle czasu. Jednak wszystkie czytania i psalmy wykonywane w sposób uroczysty, muszą trochę trwać. Dla sióstr sporym wyzwaniem było również pragnienie braci, aby zakończyć liturgię procesją po naszym dziewięciohektarowym terenie. Pisząca te słowa, była przekonana, że na sam koniec wielkiej celebracji czeka nas… wielka katastrofa. Tymczasem jednak wszystko przebiegło w pokoju i radości. A procesja, która trwała około godziny, zamiast znużyć, bądź okazać się mega trudną, okazała się… za krótka! Długo można by opisywać to doświadczenie. Musieliśmy wyglądać dość oryginalnie – ubrani ciepło, z latarkami-czołówkami na głowach, śpiewając pieśni o zmartwychwstaniu i z Jezusem w Najświętszym Sakramencie pośród nas… Chodziliśmy we mgle (która nota bene bardzo ciekawie wygląda w ciemności w świetle latarki), gdzie się dało ogłaszając wszem i wobec, że Chrystus naprawdę zmartwychwstał!!! Obie nasze wspólnoty uznały wspólną celebrację Paschy za coś, co chcielibyśmy kontynuować.

Wśród duchowych wątków, którymi chciałybyśmy podzielić się z Wami, kolejnym, ważnym wydarzeniem stały się dla nas odwiedziny naszej świętej siostry – św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Teresa peregrynowała już po Polsce w swoich relikwiach, tym razem jednak chyba nie towarzyszyło jej wizycie mocne nagłośnienie. Dla nas i dla naszej lokalnej społeczności było to wydarzenie wyjątkowe. Nie byłyśmy w oficjalnych planach. A jednak Teresa zapragnęła nas odwiedzić. Nasi sąsiedzi bardzo przeżyli ten fakt – przecież ona jeździ do wielkich religijnych ośrodków, jak Rzym czy Częstochowa, a tu pojawiła się w maleńkiej Suchej Hucie – mówili… Wszyscy odczuliśmy jej obecność przez różnorakie dary – czy to pokój, czy woń róż, czy wewnętrzne poznanie… Dla naszej wspólnoty jej pojawienie się było o tyle ważne, że przed nami coraz bliżej moment weryfikacji. Według najnowszych dokumentów Kościoła, nowe klasztory muszą ukonstytuować swoje istnienie w przeciągu 15 lat od wyruszenia grupy fundacyjnej. Nam czas ten upływa w październiku przyszłego roku. Prosiłyśmy więc naszą świętą siostrę, aby uprosiła nam prawdziwą autonomię, która będzie mogła zostać zatwierdzona przez Kościół i tym samym nadal będziemy mogły pełnić swoją misję w tym miejscu. Sam dzień jej przybycia też miał swoją wymowę – 24 sierpnia to dzień, w którym Wielka Teresa, nasza reformatorka i odnowicielka rozpoczęła dzieło reformy Karmelu. Tradycję śpiewania Te Deum w tym dniu jako dziękczynienie Bogu postanowiłyśmy dopełnić przy relikwiarzu Małej Teresy, wraz z naszymi braćmi z Drzewiny i wszystkimi przybyłymi gośćmi.

Kolejnym wydarzeniem, którym chciałybyśmy się z Wami podzielić są wspólnotowe rekolekcje, które w naszej wspólnocie ponownie przeżywałyśmy w jesiennej aurze.

W zeszłym roku, największym rozproszeniem dla wielu z nas były…grzyby obficie rosnące w tym czasie w naszych zagajnikach (naturalnie tych ze zdjęcia nie zbieramy). Bałyśmy się, że i w tym roku trzeba będzie bronić się przed pokusą zbierania, suszenia bądź przerabiania tych wspaniałych Bożych darów. Na szczęście Pan, znając naszą słabość podarował nam krótki sezon grzybowy odrobinę wcześniej, tak, że w samych rekolekcjach grzybów nie było. A samo doświadczenie modlitwy pod opieką ks. Mariusza okazało się wydarzeniem niezwykle intensywnym i obfitym w Bożą łaskę, która w różnych swoich odsłonach i pomysłach… wyrastała jak grzyby po deszczu.

Szczególnym gościem tego czasu była Matka Boża, której wizerunek z Guadalupe pojawił się u nas za przyczyną jej płaszcza. Modliłyśmy się indywidualnie i wspólnotowo przy nim i otulone nim… Oczywiście nie był to oryginał, lecz kopia, która jednak została uszyta w myśl objawienia i dotknięta do obrazu, zatem – jak ufamy – posiadająca odpowiedniej „moc”. Także Maryi zawierzałyśmy wszystkie nasze małe i duże troski, prosząc, by ukryła nas pod swoim płaszczem i uczyniła nas niewidocznymi dla wszystkich naszych nieprzyjaciół.

A dzisiaj? Na dzisiaj jesteśmy w trakcie przenoszenia się do nowej części. To, co najbardziej kluczowe, to organizacja kuchni. Możecie sobie wyobrazić, ile kosztuje wykonanie wspólnego projektu, jeśli ma on dotyczyć pomieszczenia użytkowanego przez dziewięć kucharek… Już samo ustalenie wysokości blatów było nie lada wyzwaniem! Jesteśmy różne… ale z woli Jezusa tworzymy wspólnotę, co wyraża się również w tym, że potrafimy się dogadać. Bardzo nam zależy, aby cały ten kuchenno-refektarsko-prowizoryjny zakątek mógł zacząć funkcjonować. Bo w klasztorze nie tylko kucharka potrzebuje miejsca do pracy w kuchni. Refektarka(czyli siostra zajmująca się przygotowywaniem śniadań i kolacji), prowizerka (czyli siostra zajmująca się zaopatrzeniem, a więc i przetworami), siostra kołowa (czyli zajmująca się gośćmi) również potrzebują kuchennego zaplecza. Tak więc z ufnością czekamy na nowy etap naszego funkcjonowania – opowiemy Wam już niedługo, jak nam poszło!

Z serdecznymi pozdrowieniami

Wasze siostry

Kończy się już maj, a co na budowie?

Kończy się już maj, a co na budowie?

Prace wykończeniowe są bardzo zaawansowane, o czym możecie się przekonać na zdjęciach poniżej. Było to możliwe dzięki pomocy z wielu rozmaitych źródeł. 

 

Są więc mniejsze ofiary, które wpłacacie z wielką wiernością i które są dla nas przejawem życzliwej miłości, którą cenimy sobie niezwykle wysoko.

 

Otrzymałyśmy także pomoc od naszego Ojca Generała z Rzymu.

 

A udało się również uzyskać darowizny na prace wykończeniowe z organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie oraz z Fundacji Orlen. Obu tym organizacjom jesteśmy bardzo wdzięczne.

 

Przed nami jeszcze prace nad zagospodarowaniem terenu. Właśnie również się rozpoczęły. Mamy za co Bogu i Wam wszystkim dziękować!

Refektarz
Kuchnia
Klatka schodowa
"Brudna" kuchnia
Cela
Previous slide
Next slide

Bosość

Bosość

20210521_152656_Easy-Resize.com
20220727_141434_Easy-Resize.com

Nie ma oczywiście takiego rzeczownika jak  „bosość”. Urabiam go dla tego tekstu, bo jest mi niezbędny, żeby Cię nim zaczepić i nakreślić z grubsza, jaki cel będzie przyświecać artykułom zamieszczanym w tej zakładce naszej strony.

Zwykle chodzisz w butach, grubszych, cieńszych, ciepłych lub przewiewnych, ale zawsze twoja stopa ma jakąś ochronę, barierę, która ją osłania od ran i ogrzewa.

Kiedy zdejmiesz rano buty i zanurzysz stopę powolutku w mokrej trawie, poczujesz wiele rzadkich wrażeń. Może się zdarzyć, że będziesz chciał/a ją w pierwszym momencie cofnąć ze względu na nowość, a więc i nieprzewidzianą obcość doświadczenia. Krople rosy będą chłodne, może będzie ich wiele. Trawa w zależności od gęstości, wysokości i rodzaju będzie bardziej lub mniej miękka, ostra. Możesz pod nią poczuć mech, piasek, żyzną ziemię, kamyki; a może ukryło się tam szkło z rozbitej butelki? Możesz się zranić. Ile kroków odważysz się postawić? Jak daleko zajdziesz w tej podróży? Czy warto? Dlaczego to robić?

Bycie bosą to oczywiście metafora i tak było od początku w naszym Zakonie, odkiedy ten przymiotnik zaczął go określać. Pierwotnie też nie znaczył wprost, nieokreślał zupełnie bosych stóp moich Sióstr z XVI wieku; był przenośnym opisemwyboru ubóstwa. Trzewiki były drogie w tamtym czasie, Siostry chodziły w czymśw rodzaju własnoręcznie wyrabianych espadryli.

Pasuje mi ta nasza „bosość”. Pozostała nośnym symbolem. To ubóstwo, które ma w sobie bezbronność, wrażliwość, odwagę pełnego zanurzenia się w rzeczywistości, przejrzystość wobec niej. To jakości życia nieustanną modlitwą.

Jezus często posługuje się detalami pracy w ziemi, w ogrodzie, w winnicy. Bardzo to lubię. Używa ich jako symbolicznych opowieści o Królestwie Bożym.

 

Czyni tak na przykład, opowiadając o ziarnie posianym w ziemi, które niewiadomo kiedy rośnie, dojrzewa, wydaje plon; kiedy mówi o ziarnie gorczycynajmniejszym ze wszystkich, które wyrasta na schronienie dla wielu; kiedy mówi,że ziarno musi obumrzeć w ziemi, żeby wydać plon. Tę przypowieści możnainterpretować w kluczu uwagi otwartej na małe, niewidoczne procesy zmian,które cicho i stopniowo dojrzewają, bo przez nadzieję zakorzenione są w Bogu.Jezus uczy w ten sposób, że trzeba nam być bardzo wrażliwymi na otaczającą nasrzeczywistość. Ona cała jest Jego Słowem, opowiada o nas i o Nim.

Św. Teresa od Jezusa naśladuje tę Jego strategię opowieści, kiedy w Zamku wewnętrznym pisze:

Słyszałyście już zapewne, jak zadziwiającym Jego dziełem jest to, jak uzyskuje się jedwab, gdyż jedynie On mógłby wymyślić coś takiego. I jak z jednego jajeczka, o którym mówią, że jest jak malutkie ziarnko pieprzu (…) Gdy się ociepla i na drzewach morwowych zaczynają pojawiać się liście, to jajeczko zaczyna ożywać, gdyż pozostaje jak martwe aż do czasu, gdy pojawi się ten pokarm, którym te larwy się odżywiają. I dzięki tym liściom morwy rosną i rozwijają się, aż do czasu, gdy są już duże, i wówczas umieszcza się im kilka gałązek, a one na nich pyszczkami zaczynają wysnuwać z siebie jedwab i snują z niego małe kokoniki, bardzo ciasne, w których zamykają się. I tak kończy swój żywot ta larwa, która jest wielka i brzydka, a z tego samego kokonu wychodzi biały motylek, wielce urokliwy. (…) Niech to wam wystarczy – siostry – na chwilę medytacji, nawet jeśli nie powiem wam nic więcej, gdyż już dzięki temu możecie sobie zdać sprawę z zadziwiających dzieł i mądrości Boga. A zatem cóż to byłoby, gdybyśmy znały właściwości wszystkich rzeczy? Wielce pożytecznym jest dla nas zajmowanie się rozmyślaniem o tych wspaniałościach (…)

Widać w tej narracji, którą prowadzi w swoich książkach św. Teresa wrażliwość i trzeźwość. Umiejętność wnikliwej obserwacji w żywej wierze, w której jej serce tropi Pana w Jego działaniu. Rzeczywistość zaczyna wtedy symbolizować, przenosi poza siebie tak jak w tekście biblijnym. Bóg nie jest obecny tylko w świątyni. Bóg jest obecny zawsze, wewnątrz osoby i wszędzie, we wszystkim, co stworzył. Przekracza stworzenie, ale jakby prześwituje przez nie; ono Nim migoce, do Niego odsyła. Wszystko może być Jego słowem, jeśli Duch pomoże nam patrzeć subtelnie i z wiarą. Jestem przekonana, że z takiego wielokrotnie powtarzanego długiego patrzenia w ciszy, brała się kreatywna siła św. Teresy i pociągająca, pogodna śmiałość jej wiary, aktywnej w działaniu.

W pierwszym rozdziale wspomnianego już Zamku wewnętrznego pisze:

(…) podobnie jak strumyki wypływające z bardzo klarownego źródła są takie jak ono, tak jest i z duszą, która pozostaje w łasce. Stąd bowiem się to bierze, że jej dzieła są tak miłe w oczach Boga i ludzi, gdyż wypływają one z tego źródła życia, gdzie dusza pozostaje niby drzewo zakorzenione w nim.

Chodzenie boso to symbol prostoty istnienia człowieka, który ma odwagę zanurzać się w życiu; tym, które jest w nim i tym, które go przekracza w stworzonej rzeczywistości i dalej aż do jej źródła; a Życie jest tylko jedno.

Chciałabym, aby teksty, które będziemy zamieszczać w tym dziale przejawiały naszą „bosość”, mam zuchwałą nadzieję, że będą budzić ją i w Was. Wszyscy jesteśmy powołani do modlitwy, bo wszyscy jesteśmy wołani przez Miłość.