Luty i marzec… Wielkanoc

Luty i marzec… Wielkanoc

Witajcie Kochani Przyjaciele! Już prawie Święta, a więc i końcówka marca, a na stronie nic nowego… Pocieszamy się tym, że luty to jednak bardzo krótki miesiąc i dlatego nic nie udało się napisać, że przeminął zbyt szybko… A w jaki sposób? Oto kilka słów „sprawozdania”!

Tematem „materialnym”, który zajmował nas najbardziej w tych dniach była sprawa przenosin do nowej części domu… a więc kuchnia i jej wyposażenie. Już na początku lutego pojawił się p. Marian, zaprzyjaźniony stolarz, który podjął się zadania przeróbki kompletu używanych mebli, wcześniej zakupionego. Wyszło wspaniale i bardzo szybko – co jak wiecie nie jest oczywiste w przypadku przerabiania. Jesteśmy ogromnie wdzięczne, bo jednak łatwiej jest zrobić coś od początku, niż brać się za docinanie, przekształcanie i dorabianie dodatków do tego, co już jest. Ten komplet wylądował na terenach prowizeryjnych, brakuje jeszcze kuchenki – którą musimy dokupić – i zlewu – który musimy przenieść, aby można było już bez żadnych komplikacji korzystać z nowo wyposażonej przestrzeni.

Drugi używany komplet mebli miał zasilić tzw. „przygotowalnię”. Będzie to królestwo refektarki, ale i prowizerka będzie tam miała coś do powiedzenia. Do tej pracy zaprosiłyśmy p. Krzysztofa, naszego sąsiada, który dzielnie docinał, przerabiał i mocował nie tylko jeden komplet mebli, ale jeszcze część drugiego. Okazało się bowiem, że pozostałe używane meble, które otrzymałyśmy w darze dzięki pomocy przyjaciół, bardzo ładnie uzupełnią brakujące elementy. I tak Opatrzność zadbała o to, aby i to miejsce zostało wykorzystane możliwie najekonomiczniej, a ponadto o to, aby powstała sensowna całość, pasująca do siebie i do płytek! To nas zadziwia najbardziej, że choć nic w tym miejscu nie było planowane, wygląda tak, jakby ktoś to jednak do siebie dopasował! I w ten sposób, przez zwykłe, codzienne zmagania dotyczące rzeczywistości materialnej możemy zrobić przeskok do rzeczywistości duchowej. Czujemy po prostu, że Bóg jest obecny we wszystkim, że troszczy się o nas w sposób nie tylko podstawowy, lecz, że dba o szczegóły przestrzeni czyniąc ją ładną! To wielka lekcja dla nas. Bo przecież ślubujemy ubóstwo, patrzymy w górę, w rzeczywistości niebieskie… Wydawałoby się, że skoro tak, to nie powinnyśmy się starać o materię, jak wygląda, czy jest porządna… A już w ogóle czy jest estetycznie dobrana… Ale zdanie się na Opatrzność uczy nas, że kiedy kieruje Tobą miłość, to w każdym szczególe będzie się ona wyrażać poprzez dbałość i uważność. Taki jest nasz Pan! A przecież trudno Mu zarzucić, że nie wie nic o przemijalności tego co materialne i ludzkie…

Przedostatnim pomieszczeniem, które miałyśmy wyposażyć jest kuchnia „właściwa”. Tu już zamówiłyśmy meble gotowe. Ze względu na specyfikę pomieszczenia, a konkretnie na to, co w nim się nieudało, potrzebne były meble na wymiar. Pod koniec lutego, panowie z wybranej przez nas firmy przybyli, by je zamontować. Możecie sobie wyobrazić naszą radość na ich widok! Po prostu byłyśmy świadome, że cały trud gnieżdżenia się na o wiele za małej przestrzeni zmierza w sposób wyraźny ku końcowi! Ostatecznie zdecydowałyśmy się na inaugurację nowego wnętrza na uroczystość św. Józefa. Uczciłyśmy tego wielkiego patrona naszego zakonu, a jednocześnie cieszyłyśmy się przyspieszeniem procesu przenosin, bo dzięki temu mamy szansę choć minimalnie odnaleźć się w nowej przestrzeni przed świętami. Pytania w stylu: „Czy ktoś wie gdzie jest patelnia?” „A chochla?” – rozlegają się teraz nieustannie… Musimy więc trenować komunikację, cierpliwość, panowanie nad emocjami. Nie da się ukryć, że obecny czas jest dla naszej wspólnoty poligonem ćwiczeń międzyludzkich relacji i szkołą ewangelicznego przebaczenia.

Luty był też dla nas czasem odwiedzin naszych przełożonych. Zapraszamy ich, aby pomogli nam ocenić, jak to pięknie ujął św. Paweł w liście do Galatów: „czy nie biegnę, lub nie biegłem na próżno”… Cieszyłyśmy się zatem wizytą naszej Przełożonej z Gdyni oraz Delegata Ojca Prowincjała do spraw mniszek. Wcześniej jeszcze mogłyśmy choć przez chwilę gościć samego Ojca Prowincjała. Każda taka wizyta jest dla nas okazją do uświadomienia sobie i przypomnienia celu, w jakim Pan Bóg nas zgromadził, odświeżenia motywacji, a także do korekty i rewizji stylu życia. Daje nam to poczucie bezpieczeństwa, bo łatwo jest zboczyć z raz obranego kursu. Mamy nadzieję, że i w życiu każdego z Was pojawiają się takie momenty weryfikacji. Mogą one stać się niezwykłą okazją do wzrostu, a często i tak bardzo cenną chwilą, gdy ktoś zawoła „uważaj! Niebezpieczeństwo!” ocalając w ten sposób życie…

To tyle na razie. Mamy nadzieję, że wszystkim naszym przyjaciołom dodają skrzydeł coraz wyraźniejsze oznaki wiosny, że i Wasza codzienność przeniknięta jest wszechogarniającą, Bożą miłością. A ponieważ zaczynamy właśnie celebrować jej najwyższy dowód, czyli Paschę, chcemy życzyć Wam pójścia do końca za naszym Zwycięskim, Zmartwychwstałym Pasterzem. Bo chociaż droga wiedzie przez śmierć i otchłań, jednak „zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”… Końcem zaś nie jest śmierć i otchłań, lecz… miłość! „Do końca nas umiłował” Ten, który „za nas umarł i zmartwychwstał”! Pozdrawiamy Was serdecznie, zapewniamy o naszej wdzięcznej modlitwie za Was i same również polecamy się Waszemu wsparciu

Wasze Siostry

Co u nas w styczniu…

Co u nas w styczniu ...

Witajcie Kochani Przyjaciele! Pozdrawiamy Was serdecznie, jak również tych wszystkich, którzy dzisiaj akurat tu zajrzeli i są „u nas” pierwszy raz… Zazwyczaj odzywałyśmy się do Was w okolicy Bożego Narodzenia, przesyłając życzenia i garść wieści pt. „Co u nas”… Ale miałyśmy od Was sporo zachęt, aby powrócić do częstszych wpisów, abyście bardziej na bieżąco mogli towarzyszyć nam w naszych zmaganiach. Długi czas było to niemożliwe z powodu nadmiaru wydarzeń spadających na małą i często zmieniającą się liczbę sióstr. Ale udało się odrobinę ustabilizować sytuację, możemy zatem z radością powrócić do relacjonowania tego, czym aktualnie żyjemy. Chyba lepiej będzie nie obiecywać częstotliwości, żeby – jak to mówią – „nie zapeszyć”, zdradzę tylko, że pragnienie obejmuje rytm comiesięczny… Oby się udało!

Styczeń rozpoczął się bardzo ciekawie. Normalnie czas świąteczny to również taki moment, w którym po Adwentowej przerwie w kontakcie, odwiedzają nas nasze rodziny i bliscy. To zresztą naturalne, że świętuje się w gronie tych, których się kocha. Warto uświadomić sobie, że przecież cały Kościół jest taką przestrzenią – wspólnotą osób w bliskich relacjach. Może nie zawsze to widać w naszych parafiach, rodzinach czy wspólnotach, jednak to, co Boże i dobre często jest ukryte i ciche. Wzrasta jak ziarno.

Ale mówiąc Kościół miałam na myśli szerszą rzeczywistość niż tylko widzialną. Drugiego stycznia odwiedził nas bowiem… św. Wojciech! Nasza Archidiecezja przygotowuje się obecnie do swojego jubileuszu i tym, kto na nowo ma ewangelizować jej mieszkańców jest właśnie św. Wojciech. Przyszedł zatem i nas zaprosić do zawierzenia siebie Bogu, do odnowy, do podjęcia po raz kolejny wyzwań Ewangelii. Modliłyśmy się przy Jego relikwiach prosząc szczególnie o dar erygowania i wzmocnienia naszej wspólnoty w jej składzie personalnym. Zwłaszcza, że jedna z sióstr dotąd współtworząca naszą ekipę postanowiła wrócić do Gdyni, do swojej wspólnoty macierzystej. Liczymy bardzo, że św. Wojciech wspomoże nas swoim wstawiennictwem i że staniemy się już wkrótce w pełni autonomiczne.

Styczeń upłynął nam także pod znakiem spraw administracyjnych. Podatki, umowy, rozliczenia… Wszystkie te kwestie trzeba było uregulować, co zajmuje sporo czasu i kosztuje sporo nerwów. Znacie to zresztą z własnego życia, więc jest to taki obszar, w którym możemy się spotkać, by się wesprzeć i nawzajem pokiwać głowami ze zrozumieniem. Ogólnie po prostu trzeba przez to przejść i cieszymy się, że wszystko wygląda na opanowane.

Jak pisałyśmy przy okazji życzeń na Boże Narodzenie, cały czas trwają u nas prace związane z powstawaniem klasztoru, w tym momencie dotyczą one głównie tego, co wewnątrz. Wyposażamy nową kuchnię i wszystkie pomieszczenia „przykuchenne”. Na dniach powinnyśmy podpisać umowę na meble, a w między czasie, dzięki wspaniałemu Wojownikowi pozostającemu w służbie Maryi, stolarzowi Marianowi, używane meble kuchenne zakupione do pozostałych pomieszczeń będą miały wygląd wspaniałych mebli na wymiar. Będą służyć siostrze prowizerce w jej zakątku, gdzie powstaną pyszne przetwory i wypieki… Już nie możemy się doczekać, kiedy będziemy mogły rozpocząć prace w nowych przestrzeniach.

Drugą kwestią, która okazała się dość pilna – a nawet raczej najpilniejsza ze wszystkich – to sprawa reorganizacji naszej kaplicy. Nasz Pan, którego chcemy adorować, który nas do tego powołał, w końcu otrzyma piękne tabernakulum. Do tej pory bowiem wszystko, co budowałyśmy, powstawało z gotowych, podarowanych nam materiałów, tak, abyśmy mogły funkcjonować podejmując wyzwania naszego powołania. Tajemnicą Bożej Opatrzności jest to, że mimo ogólnej zasady przypadkowości tych wszystkich elementów, udało się stworzyć z nich jakąś całość.  Ale przyszedł czas, by o niektóre przestrzenie zatroszczyć się bardziej. I tu priorytetem dla nas jest kaplica. Chciałybyśmy przynajmniej raz w miesiącu modlić się przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, a ponieważ same możemy jedynie otwierać drzwiczki tabernakulum (które nota bene są po drugiej stronie klauzury, z której nie możemy wychodzić), postarałyśmy się o takie, które będzie dwustronne. Planujemy modernizację całej ściany, w której się ono znajduje, tak aby było również możliwe wystawienie dla naszych gości, zwłaszcza w tych dniach, które w tradycji Karmelu są na to przeznaczone. Są to trzy dni przed Wielkim Postem, Triduum oraz trzy dni w okolicach uroczystości Św. Teresy od Jezusa.  Projekt jest już gotowy, pan Janusz, który go wykonał zaskoczył nas jego pięknem i prostym dostojeństwem. Planowane wykonanie to lipiec, jak tylko całość będzie gotowa zaprosimy Was do udziału w naszej radości dzieląc się zdjęciami. No i zawierzamy opiece świętego patrona pana Józefa i wszystkich, bez których wsparcia finansowego dzieło byłoby niemożliwe do wykonania!

To tyle na razie. Mamy nadzieję, że wszystkim naszym przyjaciołom pomimo zmieniającej się dramatycznie aury nie zabrakło zdrowia i dobrego humoru, a każdy z coraz jaśniejszych i dłuższych, styczniowych dni pełen był dobrego humoru. Pozdrawiamy Was serdecznie, zapewniamy o naszej wdzięcznej modlitwie za Was i same również polecamy się Waszemu wsparciu

Wasze siostry

Boże Narodzenie 2023

Boże Narodzenie 2023

Kochani Nasi Przyjaciele!

Błogosławiony kardynał Stefan Wyszyński miał zwyczaj zmieniać znane powiedzenie „czas to pieniądz” na „czas to miłość”. Coś w tym jest! Wprawdzie od ostatniego naszego spotkania znowu upłynął rok, to jednak spotykamy się w miłości, więc trochę jakby poza czasem… Zatem i w Bogu! Kolejny raz, choć w różnorodnych powołaniach i miejscach, ale przecież mimo wszystko RAZEM, świętować będziemy ten wyjątkowy moment, w którym Słowo stało się ciałem, a Bóg człowiekiem… Cieszymy się ogromnie, że ponownie zawitamy do Waszych domów, przekazując garść wieści o tym, co u nas. My także wiemy troszkę, jak Wy sobie radzicie. Wiemy to z próśb o modlitwę, które przypływają do naszego klasztoru drogą elektroniczną, telefoniczną, korespondencyjną… Wiemy to spotykając się z Wami przy okazji różnych form wsparcia, którego nam hojnie udzielacie – jest to taka wyjątkowa wymiana miłości w czasie, która tworzy z nas wspólnotę. I za nią chcemy Bogu i Wam gorąco podziękować. A jak nam upłynęły miesiące od ostatniego naszego spotkania? Oto kilka najważniejszych spraw i wydarzeń, którymi chciałybyśmy się z Wami podzielić.

Główną naszą troską u początków mijającego właśnie roku była konieczność takiego wykończenia zbudowanego wcześniej III etapu klasztoru, aby był możliwy jego odbiór techniczny. A był to warunek rozliczenia dotacji, umożliwiającej nam zmianę ogrzewania z pieca na drewno na pompy ciepła. Jak się domyślacie była to duża zmiana jakościowa w naszym funkcjonowaniu. Wprawdzie były siostry, które z nutką nostalgii pożegnały konieczność całorocznego palenia w piecu, niemniej i one miały świadomość, że jest to wymagające zajęcie, które z upływem czasu będzie coraz trudniejsze do spełnienia. Rozmowy związane z dotacją, zakończyły się podpisaniem umowy – a przed nami stanęło takie zorganizowanie ekip, terminów, pieniędzy, aby móc sprostać jej warunkom. Przy tej okazji pozdrawiamy serdeczne wszystkich, którzy pomogli nam przygotowując umowę, udzielili wsparcia i fachowych porad, abyśmy mogły z odwagą podjąć to wyzwanie. Dziękujemy również i pozdrawiamy wszystkie ekipy małe i wielkie, które u nas pracowały! Bez Waszego zaangażowania nie miałybyśmy szans na zrealizowanie tego trudnego zadania!

Całe dzieło wykończania domu od środka oraz pierwsze próby zagospodarowania terenu wokół budynku – co było wymagane do jego odbioru technicznego – zakończyły się w czerwcu. Na początku lipca postanowiłyśmy więc podarować sobie czas wyciszenia, by choć trochę dojść do siebie i zaczerpnąć ducha do dalszych zmagań. Dwa tygodnie – które podobno są konieczne, aby odpoczynek mógł przynieść jakiś rezultat – upłynęły nam w pokoju, a zwykły, klasyczny układ dnia został wzbogacony o małe wspólnotowe przyjemności. Kiedy doda się do tego chwile spędzone przed Panem, który sam zachęcał mówiąc „przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” efekt odświeżenia i odnowienia murowany. Było to wspaniałe doświadczenie tym cenniejsze, że przeżyte wspólnie!

3

Oczywiście nie budowa jest najważniejszą sprawą w naszej wspólnocie, a przynajmniej nie ta materialna, choć nie da się ukryć, że trudno czasem oderwać od niej wzrok, zwłaszcza, kiedy terminy gonią. Jednak to, do czego zostałyśmy wezwane, to budowa relacji z Panem we wspólnocie sióstr, a także we wspólnocie rozumianej szerzej – z innymi wspólnotami Karmelu, z naszymi braćmi, sąsiadami i mieszkańcami okolicznych miejscowości, no i z Wami! A jednym z najważniejszych momentów takiego budowania to wspólne świętowanie. W tym roku najważniejsze wydarzenie naszej wiary – Paschę – przeżyłyśmy we wspólnocie z naszymi braćmi z Drzewiny. Było to wyjątkowe doświadczenie dla obu naszych wspólnot, które od wielu już lat, z racji bliskiego sąsiedztwa, wspólnie przeżywają wszystkie najważniejsze karmelitańskie – i nie tylko karmelitańskie – święta. Jednak pierwszy chyba raz, nasze obie wspólnoty spotkały się po to, by wyrazić pragnienia i potrzeby i to z nich ułożyć program świętowania. Dzięki temu przebieg wigilii paschalnej był rzeczywiście naszym wspólnym dziełem. I na długo pozostanie w naszej pamięci. Oczywiście nie oznacza to jakiejś liturgicznej rewolucji – wszystkie części wigilii paschalnej pozostały zachowane – jednak zawsze pozostaje do ustalenia kwestia, w jaki konkretny sposób wykonać to, co na celebrację się składa. Dla nas, mniszek największym wyzwaniem był pomysł i pragnienie braci, aby cała liturgia rozpoczęła się o godz. 24. Do tej pory, rozpoczynałyśmy ją jednak dużo wcześniej i bałyśmy się, czy uda się nam w miarę trzeźwo, bez zasypiania, wziąć udział w całości tego wydarzenia. Bracia chyba nie spodziewali się, że sama liturgia słowa, która dla nas ma ogromne znaczenie, zajmie tyle czasu. Jednak wszystkie czytania i psalmy wykonywane w sposób uroczysty, muszą trochę trwać. Dla sióstr sporym wyzwaniem było również pragnienie braci, aby zakończyć liturgię procesją po naszym dziewięciohektarowym terenie. Pisząca te słowa, była przekonana, że na sam koniec wielkiej celebracji czeka nas… wielka katastrofa. Tymczasem jednak wszystko przebiegło w pokoju i radości. A procesja, która trwała około godziny, zamiast znużyć, bądź okazać się mega trudną, okazała się… za krótka! Długo można by opisywać to doświadczenie. Musieliśmy wyglądać dość oryginalnie – ubrani ciepło, z latarkami-czołówkami na głowach, śpiewając pieśni o zmartwychwstaniu i z Jezusem w Najświętszym Sakramencie pośród nas… Chodziliśmy we mgle (która nota bene bardzo ciekawie wygląda w ciemności w świetle latarki), gdzie się dało ogłaszając wszem i wobec, że Chrystus naprawdę zmartwychwstał!!! Obie nasze wspólnoty uznały wspólną celebrację Paschy za coś, co chcielibyśmy kontynuować.

Wśród duchowych wątków, którymi chciałybyśmy podzielić się z Wami, kolejnym, ważnym wydarzeniem stały się dla nas odwiedziny naszej świętej siostry – św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Teresa peregrynowała już po Polsce w swoich relikwiach, tym razem jednak chyba nie towarzyszyło jej wizycie mocne nagłośnienie. Dla nas i dla naszej lokalnej społeczności było to wydarzenie wyjątkowe. Nie byłyśmy w oficjalnych planach. A jednak Teresa zapragnęła nas odwiedzić. Nasi sąsiedzi bardzo przeżyli ten fakt – przecież ona jeździ do wielkich religijnych ośrodków, jak Rzym czy Częstochowa, a tu pojawiła się w maleńkiej Suchej Hucie – mówili… Wszyscy odczuliśmy jej obecność przez różnorakie dary – czy to pokój, czy woń róż, czy wewnętrzne poznanie… Dla naszej wspólnoty jej pojawienie się było o tyle ważne, że przed nami coraz bliżej moment weryfikacji. Według najnowszych dokumentów Kościoła, nowe klasztory muszą ukonstytuować swoje istnienie w przeciągu 15 lat od wyruszenia grupy fundacyjnej. Nam czas ten upływa w październiku przyszłego roku. Prosiłyśmy więc naszą świętą siostrę, aby uprosiła nam prawdziwą autonomię, która będzie mogła zostać zatwierdzona przez Kościół i tym samym nadal będziemy mogły pełnić swoją misję w tym miejscu. Sam dzień jej przybycia też miał swoją wymowę – 24 sierpnia to dzień, w którym Wielka Teresa, nasza reformatorka i odnowicielka rozpoczęła dzieło reformy Karmelu. Tradycję śpiewania Te Deum w tym dniu jako dziękczynienie Bogu postanowiłyśmy dopełnić przy relikwiarzu Małej Teresy, wraz z naszymi braćmi z Drzewiny i wszystkimi przybyłymi gośćmi.

Kolejnym wydarzeniem, którym chciałybyśmy się z Wami podzielić są wspólnotowe rekolekcje, które w naszej wspólnocie ponownie przeżywałyśmy w jesiennej aurze.

W zeszłym roku, największym rozproszeniem dla wielu z nas były…grzyby obficie rosnące w tym czasie w naszych zagajnikach (naturalnie tych ze zdjęcia nie zbieramy). Bałyśmy się, że i w tym roku trzeba będzie bronić się przed pokusą zbierania, suszenia bądź przerabiania tych wspaniałych Bożych darów. Na szczęście Pan, znając naszą słabość podarował nam krótki sezon grzybowy odrobinę wcześniej, tak, że w samych rekolekcjach grzybów nie było. A samo doświadczenie modlitwy pod opieką ks. Mariusza okazało się wydarzeniem niezwykle intensywnym i obfitym w Bożą łaskę, która w różnych swoich odsłonach i pomysłach… wyrastała jak grzyby po deszczu.

Szczególnym gościem tego czasu była Matka Boża, której wizerunek z Guadalupe pojawił się u nas za przyczyną jej płaszcza. Modliłyśmy się indywidualnie i wspólnotowo przy nim i otulone nim… Oczywiście nie był to oryginał, lecz kopia, która jednak została uszyta w myśl objawienia i dotknięta do obrazu, zatem – jak ufamy – posiadająca odpowiedniej „moc”. Także Maryi zawierzałyśmy wszystkie nasze małe i duże troski, prosząc, by ukryła nas pod swoim płaszczem i uczyniła nas niewidocznymi dla wszystkich naszych nieprzyjaciół.

A dzisiaj? Na dzisiaj jesteśmy w trakcie przenoszenia się do nowej części. To, co najbardziej kluczowe, to organizacja kuchni. Możecie sobie wyobrazić, ile kosztuje wykonanie wspólnego projektu, jeśli ma on dotyczyć pomieszczenia użytkowanego przez dziewięć kucharek… Już samo ustalenie wysokości blatów było nie lada wyzwaniem! Jesteśmy różne… ale z woli Jezusa tworzymy wspólnotę, co wyraża się również w tym, że potrafimy się dogadać. Bardzo nam zależy, aby cały ten kuchenno-refektarsko-prowizoryjny zakątek mógł zacząć funkcjonować. Bo w klasztorze nie tylko kucharka potrzebuje miejsca do pracy w kuchni. Refektarka(czyli siostra zajmująca się przygotowywaniem śniadań i kolacji), prowizerka (czyli siostra zajmująca się zaopatrzeniem, a więc i przetworami), siostra kołowa (czyli zajmująca się gośćmi) również potrzebują kuchennego zaplecza. Tak więc z ufnością czekamy na nowy etap naszego funkcjonowania – opowiemy Wam już niedługo, jak nam poszło!

Z serdecznymi pozdrowieniami

Wasze siostry

Kończy się już maj, a co na budowie?

Kończy się już maj, a co na budowie?

Prace wykończeniowe są bardzo zaawansowane, o czym możecie się przekonać na zdjęciach poniżej. Było to możliwe dzięki pomocy z wielu rozmaitych źródeł. 

 

Są więc mniejsze ofiary, które wpłacacie z wielką wiernością i które są dla nas przejawem życzliwej miłości, którą cenimy sobie niezwykle wysoko.

 

Otrzymałyśmy także pomoc od naszego Ojca Generała z Rzymu.

 

A udało się również uzyskać darowizny na prace wykończeniowe z organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie oraz z Fundacji Orlen. Obu tym organizacjom jesteśmy bardzo wdzięczne.

 

Przed nami jeszcze prace nad zagospodarowaniem terenu. Właśnie również się rozpoczęły. Mamy za co Bogu i Wam wszystkim dziękować!

Refektarz
Kuchnia
Klatka schodowa
"Brudna" kuchnia
Cela
Previous slide
Next slide

Wielkanoc

Wielkanoc

On zstąpił z nieba na ziemię dla cierpiącego człowieka i przyoblókłszy się w jego ciało w łonie Dziewicy, wyszedł stamtąd jako człowiek. Biorąc ciało podległe cierpieniu, wziął na siebie mękę cierpiącego człowieka i zniszczył ją. Duchem zaś, który nie mógł umrzeć, zabił śmierć - morderczynię człowieka (...)

On jest Tym, który wywiódł nas z niewoli na wolność, z ciemności do światła, ze śmierci do życia, spod władzy tyrana do wiecznego królestwa (...) On jest Paschą naszego zbawienia.

On jest milczącym Barankiem, Barankiem zabitym, zrodzonym z Maryi, pięknej owieczki. Wzięty ze stada, poprowadzony na zabicie, wieczorem został złożony w ofierze, a nocą go pogrzebano. Nie łamano Mu kości na drzewie krzyża, a będąc z ziemi nie uległ rozkładowi, lecz powstał z martwych i wskrzesił człowieka, wyprowadzając go z otchłani.

Wszystkim, którzy tu zajrzą, z okazji najważniejszych świąt naszej wiary życzymy głębokiego zanurzenia się  – przez wiarę właśnie – w tajemnicy obecnego czasu i spotkania ze Zwycięzcą śmierci!

Przylgnijmy do milczącego Baranka i pozwólmy się Mu poprowadzić także wtedy, gdy jest to przejście przez jakąkolwiek śmierć, kiedy raniona jest nasza nadzieja. Zaufajmy, że On jest w niej z nami, zaufajmy Jego miłości bardziej niż sobie. Naszym jedynym celem i przeznaczeniem jest pełnia życia. Tego On dla nas pragnie i do tego każdego z nas stworzył. 

Przy tej okazji chcemy bardzo podziękować Wam za każde dobro, które nas od Was spotyka, a najbardziej za włożone w nie serce i trud, za te więzi, które z nami tworzycie. 

DOTACJA WFOŚ I GW W GDAŃSKU

Korzystamy z dofinansowania

Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska

i  Gospodarki Wodnej w Gdańsku.

Nazwa zadania: Modernizacja kotłowni w Klasztorze Sióstr Karmelitanek Bosych w Suchej Hucie

Koszt kwalifikowany zadania: 620 570 zł

Kwota dotacji z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku: 558 000 zł

Z dotacji przyznanej przez WFOŚiGW w Gdańsku wykonano:

1. termomodernizację budynku istniejącego (Etapy I i II) polegającą na wymianie:

  • źródła ciepła z kotła na paliwo stałe na dwie pompy ciepła solanka/woda w układzie

kaskadowym o wymienniku gruntowym z sond pionowych

  • oraz modernizację systemu centralnego ogrzewania, w tym wymiana kaloryferów

2. instalację grzewczą ogrzewania podłogowego współpracującego z pompami ciepła dla III Etapu budowy klasztoru 

Dzięki zrealizowanej inwestycji osiągamy następujący efekt ekologiczny:

Ilość wyprodukowanej energii cieplnej pochodzącej z OZE (pomp ciepła): 105,857 MWh/rok.

Uniknięcie emisji dwutlenku węgla (CO2) do atmosfery: 9,852 Mg/rok.

A JEDNAK NADCHODZI WIOSNA…

A JEDNAK NADCHODZI WIOSNA…

Prace na naszej budowie przeniosły się do środka już dawno.

Po pierwszych wykończeniu pomieszczeń przeznaczonych na kotłownię, które umożliwiły jeszcze w grudniu instalację pomp ciepła w nowym skrzydle, przeszliśmy natychmiast do prac w pozostałych wnętrzach.

 

Mamy za co dziękować wszystkim, którzy przyczynili się i przyczyniają do widocznego na zdjęciach postępu. Robimy to tutaj, ale przede wszystkim przed Panem na modlitwie. Mamy świadomość, że pomagacie nam często dużym własnym kosztem i bez rozgłosu. 

 

Prosimy Ojca, który widzi w ukryciu, aby Wam spłacił nasze wobec Was długi. 

ADORACJA

ADORACJA

Wśród różnych form modlitwy, jedną z bardziej popularnych jest adoracja eucharystyczna. Praktykowało ją wielu świętych, również wielu współczesnych znawców życia duchowego podpowiada, że warto ją podjąć. Jednak kiedy już siadamy czy klękamy przed Najświętszym Sakramentem często nie wiemy, co dalej? W poniższym tekście pragnę zwrócić uwagę czytelników na niektóre problemy, jakie mogą pojawić się wówczas, gdy na poważnie podejmiemy modlitwę adoracji. Oczywiście są to tylko wybrane zagadnienia. Mam nadzieję jednak, że nie są Państwu obce, a więc, że uświadomienie sobie różnych mechanizmów z omówionego obszaru pomoże w owocnym przeżywaniu adoracji. Z serca tego życzę!

ADORACJA

Kiedy dzisiaj słyszymy słowo „adoracja”, nasze myśli spontanicznie biegną do wnętrza Kościoła, w którym na ołtarzu lub w specjalnym miejscu przeznaczonym do tego celu, w otoczeniu wpatrzonych w Niego wiernych, znajduje się Najświętszy Sakrament… Moja wypowiedź będzie koncentrowała się właśnie na adoracji eucharystycznej, a w szczególny sposób na różnych zmaganiach, wątpliwościach i trudnościach, które mogą pojawić się podczas praktykowania tej formy modlitwy. Zanim jednak przejdziemy do tematu warto chyba uświadomić sobie, że sama adoracja jest czymś zdecydowanie głębszym, niż tylko modlitewną formułą. Jest wewnętrzną postawą najbardziej odpowiednią wobec Boga, i tak naprawdę tylko Jemu należną. To postawa uwielbienia, uniżenia i zachwytu wobec Tego, który przewyższa nas pod każdym względem. Rodzi się z prawdy – to nie sztuczne poniżanie się zmusza nas do tego, by paść na kolana. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy:

Adoracja jest zasadniczą postawą człowieka, który uznaje się za stworzenie przed swoim Stwórcą. Wysławia wielkość Pana, który nas stworzył, oraz wszechmoc Zbawiciela, który wyzwala nas od zła. Jest uniżeniem się ducha przed „Królem chwały” (Ps 24, 9-10) i pełnym czci milczeniem przed Bogiem, który jest „zawsze większy”. Adoracja trzykroć świętego i miłowanego ponad wszystko Boga napełnia nas pokorą oraz nadaje pewność naszym błaganiom.

Dlatego adoracja jest niejako podstawą wszelkiej modlitwy – jest:

pierwszym aktem cnoty religijności. Adorować Boga oznacza uznać Go za Boga, za Stwórcę i Zbawiciela, za Pana i Mistrza wszystkiego, co istnieje, za nieskończoną i miłosierną Miłość. „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz” (Łk 4, 8) mówi Jezus, powołując się na Księgę Powtórzonego Prawa (Pwt 6, 13).

Świadomość tego kim jestem ja, a Kim jest Ten, przed którym staję, w naturalny sposób kieruje naszym ciałem, uczuciami i myślami, sprawiając, że spontanicznie rodzi się w nas pragnienie trwania w Bożej obecności właśnie w postawie adoracji. Czemu zatem tak trudno nam doświadczać tego podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu? Jak dotrzeć do tego miejsca w nas, które jest prostym uwielbieniem Boga w duchu i w prawdzie?

Patrz na tego, który patrzy na ciebie …

W ten sposób zapraszała do modlitwy swoje siostry św. Teresa od Jezusa – nasza Święta Matka, jak ją w Karmelu nazywamy. Wydaje się, że nic prostszego? Ale spróbujmy zrobić takie doświadczenie, aby przez tyle czasu, ile uda nam się wytrzymać, patrzeć na kogoś, kto patrzy na nas… W ciszy, bez słów… Jeśli ktokolwiek z Państwa próbował, na pewno pamięta uczucie zagubienia, odsłonięcia, pragnienie uczynienia czegoś i świadomość, że właśnie akurat nic czynić nie mieliśmy… Uff! Pisząca te słowa oblewa się zimnym potem na samo wspomnienie. Oczywiście każdy z nas jest inny, więc być może każdemu z Państwa coś innego wybiłoby się na plan pierwszy, gdybyście mieli okazję wzięcia udziału w opisanym doświadczeniu. Warto więc spróbować je przeżyć, aby poobserwować własne reakcje, aby – być może z niemałym zaskoczeniem – odkryć źródło swoich modlitewnych porażek. Bo chociaż na modlitwie stajemy przed Bogiem a nie przed człowiekiem, to jednak stajemy przed Nim my, zwykli ludzie i chcąc nie chcąc robimy to tak samo, jak zawsze, kiedy z kimś się spotykamy. Założenie jest proste – umawiam się z jedną osobą, że tyle, ile damy radę, będziemy patrzeć na siebie z życzliwością, rejestrując, co dzieje się w naszych uczuciach i myślach. Naturalnie opisane ćwiczenie nie tylko może pomóc nam w lepszym zrozumieniu, na czym polega część problemów z adoracją. Może również uświadomić, jakie korzyści wynosimy z jej praktykowania. Bo z jednej strony jest coś trudnego w takim patrzeniu na kogoś. Ale każdy, kto pozwoli sobie na nie szybko się przekona o rodzącej się bliskości z drugim człowiekiem. Bez problemu odsłoni się przed nim również zmiana w jego odniesieniu do samego siebie – jakże wzrasta nasze poczucie własnej wartości, kiedy ktoś kieruje na nas swoje życzliwe spojrzenie! Któż z nas nie marzy o bliskości, która jest bezpieczna, w której możemy doświadczyć przyjęcia, podarować i otrzymać miłość?

Bliskość

To właśnie ona paradoksalnie może być główną przeszkodą w adoracji. Z jednej strony potrzebujemy jej przecież, niemal jak powietrza. Z drugiej… czyż nie jest przerażająca? A Bóg jest wierny swoim słowom. Skoro powiedział, że pozostanie z nami do końca świata, to naprawdę z nami jest. I w Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy:

Istnieje głęboki sens w tym, że Chrystus chciał pozostać obecny w swoim Kościele w ten wyjątkowy sposób. Skoro w widzialnej postaci miał On opuścić swoich, to chciał dać nam swoją obecność sakramentalną; skoro miał ofiarować się na krzyżu dla naszego zbawienia, to chciał, byśmy mieli pamiątkę Jego miłości, którą umiłował nas aż „do końca” (J 13,1), aż po dar ze swego życia. Istotnie, będąc obecny w Eucharystii, pozostaje On w tajemniczy sposób pośród nas jako Ten, który nas umiłował i wydał za nas samego siebie. Pozostaje obecny pod znakami, które wyrażają i komunikują tę miłość.

Tylko, że my bardzo często zupełnie nie potrafimy być sami ze sobą, a przez to tak trudno nam podejść do Niego nawet wtedy, gdy wiemy, że na nas czeka po to, aby być z nami blisko. Może zresztą nie tylko o bycie samemu ze sobą chodzi, lecz i o samo bycie właśnie. Z jednej strony bowiem narzekamy na przeładowanie działaniami. Ale z drugiej strony, pozostawieni bez działania tracimy jakby grunt pod nogami. Po prostu być? Tak bezczynnie? Ale jak to wykonać? Nagle okazuje się, że jest nam niewygodnie, że trzeba się jakoś umościć, ale w sumie nie wiadomo jak. Ciągłe patrzenie w Najświętszy Sakrament też się nie sprawdza. Czy wolno zamknąć oczy? Poza tym nieustannie ktoś wchodzi lub wychodzi… Może z oddali ale jednak stale dobiegają jakieś dźwięki, które rozpraszają… Przeszkadza nam również to… czego nie ma! Najświętszy Sakrament zazwyczaj po prostu stoi na ołtarzu. Nie zmienia się, nie rusza, nie atakuje nagle jakąś mrożącą krew w żyłach informacją, która skutecznie przyciąga uwagę… Obecność Chrystusa, choć rzeczywista i prawdziwa, daje się dotknąć tylko przez wiarę – to zupełnie inny rodzaj kontaktu niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Choćby wówczas, gdy siadamy przed ekranem telewizyjnym, czy ekranem komputera, na które też się patrzy. Mówi się przecież o współczesnym człowieku, że adoruje ekran… Kiedy jednak patrzymy w telewizor czy oglądamy coś w komputerze rzeczywistość tam przedstawiona wciąga nas i dzięki temu po raz kolejny możemy się oderwać od tego co w nas. Chociaż siedzimy bez ruchu, w naszym umyśle rodzi się fikcyjne poczucie działania. Natomiast kiedy stajemy przed Bogiem, światło Jego obecności niemal bezlitośnie odsłania przed nami nas samych. Może więc nasze zwracanie uwagi na wszelakie zewnętrzne szczegóły jest tak naprawdę lękiem przed tym, co kryje się w naszych duszach? Dłuższe pozostawanie bez ruchu i – co dla niektórych może być nawet gorsze – bez słów, jest jak klucz do puszki Pandory. Otwiera nas na wszystko, co znajduje się w naszym umyśle i uczuciach. Konfrontuje nas ze sobą – a tego bardzo często zwyczajnie nie lubimy. Nagle odsłania się przed nami inny świat – chaos naszych wewnętrznych przeżyć, huk niewypowiedzianych zdań, zalewający nas ocean emocji z przerażeniem i złością na czele… Wszystko to zdaje się być jak potężna wichura, która co chwilkę podrywa nas z krzesła czy ławki domagając się zrobienia czegoś. Jak to wytrzymać? Nauczeni zajmować się tym, co na zewnątrz, czasem nawet nie potrafimy rozpoznać w tych wszystkich myślach siebie. Rozpoznać prostego faktu – to są tylko moje myśli, moje uczucia… Nie muszę nic z nimi robić. Cała ta szalejąca rzeczywistość jest po prostu częścią mnie i to w większości dość powierzchowną. Kiedy próbujemy ją opanować lub pominąć, zamiast spokojnie pooglądać i pozwolić jej odejść tracimy możliwość wejścia na głębię. Tracimy możliwość bliskiego spotkania!

On na nas patrzy

No i jest jeszcze ta świadomość, że On patrzy na mnie i to wszystko widzi. Często nie mamy doświadczenia bycia oglądanym bez oceny czy krytyki. Nie mamy doświadczenia bycia wobec drugiego, który kocha i dlatego patrzy na nas z życzliwością, z zainteresowaniem. Chcąc nie chcąc nasze ludzkie doświadczenia przerzucamy na Boga, zapominając, że On jest Inny niż wszyscy, których dotąd spotkaliśmy. Właśnie dlatego tak bardzo potrzebna jest nam wiedza o nas samych i o tym, co nosimy w naszych sercach. Bez niej bowiem nie bylibyśmy w stanie rozeznać tego, co dzieje się podczas modlitwy. Odróżnić naszych własnych wyobrażeń o Bogu, o Jego łasce i działaniu, od rzeczywistej obecności Boga. Jak często np. wydaje nam się, że Bóg milczy? Myślimy tak nawet wówczas, kiedy na adoracji stoimy twarzą w Twarz z wcielonym Słowem Boga. Takich paradoksów jest zresztą więcej, a odkrywanie ich przez konfrontację naszych myśli o Bogu, naszych uczuć i przekonań z obiektywną rzeczywistością jest jednym z dobrodziejstw adoracji. Dotyczy to również tych, którzy nie mają problemów z długim siedzeniem przed Najświętszym Sakramentem. Wyposażeni w naturalną umiejętność wyłączania myślenia, mogą godzinami wpatrywać się w jakiś punkt, mylnie przekonani o swojej głębokiej kontemplacji. Tymczasem prawdziwość modlitwy weryfikuje życie, a jej pierwszym owocem jest przemiana odniesień do bliźnich. Jeśli ich trwanie na adoracji nie nasącza miłością ich myśli, słów i czynów, to trzeba zadać pytanie kogo lub co adorują…

Prawda wyzwala

On tu jest naprawdę. Żywy, prawdziwy Bóg, który tęskni za spotkaniem ze swoim stworzeniem. Który poprzez wszystko stara się doprowadzić nasze skołatane serca do zanurzenia w życiodajnym Sercu Jezusa. Przenika nas i zna, czy o tym wiemy i to akceptujemy, czy nie, ale pragnie, abyśmy mogli czuć i doświadczać dobra, które płynie z modlitwy i świadomego przebywania w Bożej obecności. To, czego potrzebujemy, aby słowo o Jego miłości do nas stało się ciałem w nas, to czas. Bóg daje nam go z całą hojnością. Przyjmijmy ten dar, adorujmy Boga trwając przed Najświętszym Sakramentem!

Artykuł ukazał się w numerze czasopisma "Manreza" (2/2023), kwartalnika poświęconego duchowości. Tematem wiodącym tego wydania jest "Wprowadzenie do modlitwy". Zachęcamy do zajrzenia na: manreza.pl

Na Boże Narodzenie

Na Boże Narodzenie

KOCHANI NASI PRZYJACIELE!

Tradycyjnie już pragniemy spotkać się z Wami przy okazji Świąt Bożego Narodzenia i przekazać Wam nasze pozdrowienia, wyrazy wdzięczności, a i o nas słów kilka… Jednak na samym początku kierujemy słowa uwielbienia – jak dobry jest Bóg, że podarował nam możliwość uczczenia bliskich, pełnych ciepła relacji! Jak dobry jest dając nam możliwość zwrócenia uwagi na siebie nawzajem w tym co kruche, w tym, co dopiero się rodzi… Niech będzie uwielbiony za to, że w swojej Opatrzności wybrał właśnie taki sposób na swoje pojawienie się pośród nas! Dziękujemy za ciche, ubogie, ale i pełne ukrytej mocy przychodzenie!

Dla naszej wspólnoty znakiem takiej właśnie Jego obecności jesteście Wy, Drodzy Przyjaciele. Po wielokroć doznajemy od Was wsparcia, zupełnie bezinteresownej życzliwości, wyrażonej w różnego rodzaju darach. Bardzo często otrzymujemy ją właśnie w taki sposób, jak to przychodzenie Boga w Jego narodzeniu – cichutko, blisko i konkretnie. Jesteście więc dla nas znakiem, sakramentem Bożej Opieki. I my również pragniemy stać się dla Was czytelnym znakiem tego, że Bóg jest. Że czyni cuda, codziennie na nowo zsyłając nam wszystkim Swoją miłość i łaskę!

Rok, który pomału dobiega końca był niezwykle pracowity. Ale czy to wszystko, co udało się dokonać nie jest Jego darem? Oczywiście, kiedy staje się do walki, doświadcza trudów i zmagań, kiedy towarzyszy nam przekonanie, że dzieje się to wszystko w samotności i opuszczeniu, na granicy możliwości – można ulec złudzeniu, że to my sami pracujemy działamy, dokonujemy różnych dzieł… Pan jednak powiedział Mojżeszowi „stań na skale, a gdy będzie przechodzić moja chwała, zobaczysz ją z tyłu” i właśnie to może być świetną wskazówką. Bo kiedy popatrzymy wstecz, uczciwie oceniając to, co za nami, bez trudu dostrzeżemy i Bożą obecność i Boże działanie… My dzisiaj też patrząc wstecz nie mamy wątpliwości – nie dałybyśmy rady wykonać tych wszystkich prac same. Było tego za dużo! „Prawdziwie Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem” – chciałoby się zawołać z prorokiem! Zresztą… Zobaczcie sami!

Pisałyśmy w zeszłym roku o naszych zmaganiach z terenem, który znajduje się pod naszą opieką. O koszeniu, zarastającym lesie i przygodach z traktorkiem. I kiedy czekałyśmy na odpowiedź na prośbę o dofinansowanie, aby porządna kosiarka, zawieszona na porządnym traktorze mogła wspomóc nas w naszej pracy – to właśnie Wy przyszliście nam z pomocą. Nie możemy ujawnić szczegółów pojawienia się traktorka w naszej wspólnocie, ponieważ dla osób, które się do tego przyczyniły ważne jest ukrycie. W każdym razie traktor jest! I kosiarka, i pług do odśnieżania! Pierwszy raz mogłyśmy więc naprawdę zadbać o nasz teren w całości. Okazało się, że nawet siostry, które
nie mają doświadczenia w tego rodzaju pracach zaangażowały się w dzieło uporządkowania naszej łąki i tym sposobem pokonałyśmy prawie 9 ha chwastów, samosiejek i trawy. Towarzyszyły nam bociany, które na sam dźwięk pracującego traktorka zlatywały się nie wiadomo skąd i „pracowały” po swojemu… A teraz, kiedy spadł pierwszy śnieg, ze spokojem mogłyśmy wyruszyć do odśnieżania drogi dojazdowej i placu przed klasztorem! Naprawdę trudno nam wyrazić wdzięczność, bo też trudno nam oddać słowami, jaką pomocą jest dla nas ta maszyna wraz z całym osprzętem. I oczywiście wyrazy wdzięczności kierujemy też do naszych sąsiadów, bez pomocy których początkujące traktorzystki, jakimi jesteśmy, pewnie nic by nie zrobiły…

Kolejną sprawą, za którą siostry z całym zapałem i zaangażowaniem postanowiły się zabrać, to zagajniki. Na naszym terenie istnieją bowiem fragmenty porośnięte drzewami, które powstały z powodu bliskości prawdziwego lasu. Nie jest to może duży obszar, ale podobnie, jak całą resztą, jak dotąd nie byłyśmy w stanie się nimi zajmować. W tym roku jednak, przy udziale mieszkańców Suchej Huty udało się podjąć wyzwanie i zrobić konieczne porządki. I tu znowu traktorek okazał się nieocenioną pomocą. Część bowiem pracy wykonywałyśmy same, wycinając najmniejsze drzewka i obcinając suche gałęzie, które potem trzeba było zwieźć na jedno miejsce… Cały teren postanowiłyśmy również w końcu odrobinę zagospodarować. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie pomoc jednej z pobliskich szkółek i otrzymane od nich krzewy, drzewa i kwiaty. Siostra opiekująca się ogrodem, wraz z drugą, która jej pomagała, nasadziły więc około 300 sztuk różnych roślin. Większość z nich sprawia wrażenie zadomowionych, więc nie możemy się doczekać wiosny, żeby ucieszyć oko kwitnącymi pięknościami. Nasza praca i staranie miały bowiem nie tylko estetyczny, ale i praktyczny cel. Chciałybyśmy, aby Pan Jezus ukryty w Tabernakulum mógł cieszyć się świeżymi kwiatami, dlatego liczymy bardzo na wspaniałe owoce starań w ogrodzie.

Na początku roku naszą wspólnotę zmógł wirus i na krótki czas musiałyśmy się odizolować radykalniej niż dotąd. Ale Boża Opatrzność pobłogosławiła ten czas, bo właśnie to odosobnienie i cisza w klasztorze stały się dla naszej siostry okazją do nagrania płyty. O tym projekcie pisałyśmy Wam w zeszłym roku, a dzisiaj z drżeniem i radością pragniemy podzielić się muzyką, która powstała w naszym klasztorze. Ufamy, że będzie to miła niespodzianka i znak naszej siostrzanej wdzięczności za każde Wasze wsparcie!

Innym, pochłaniającym naszą wspólnotę tematem jest trwająca budowa… I tu kilka spraw zbiegło się jednocześnie. Początkiem stał się niezbyt udany zakup brykietu, który okazał się zbyt trudny dla kobiecych możliwości palenia w piecu. Tylko nieliczne siostry mogły pełnić we wspólnocie posługę palacza i to zmobilizowało nas do szukania innych rozwiązań. Dzięki podjętemu rozeznaniu zrozumiałyśmy, że musimy – jest to już konieczność wynikająca z prawa – zmienić piec i wycofać się z ogrzewania na paliwo stałe. A ponieważ w związku z budową i tak myślałyśmy o zmianie kotłowni, teraz zostałyśmy postawione przed koniecznością zmiany radykalniejszej, niż się spodziewałyśmy. Spośród wielu różnych rozważanych form ogrzewania najkorzystniejsze dla nas okazały się pompy ciepła. Oczywiście nigdy nie dałybyśmy rady same dokonać tak potężnej modernizacji. Cały sierpień, wrzesień, październik i listopad upłynął nam zatem na negocjacjach warunków dofinansowania. I dzięki olbrzymiej pracy, życzliwości i starań wszystkich stron w końcu podpisałyśmy umowę. W tej bardzo dobrej wiadomości jest jednak ukryte wyzwanie – aby spełnić wszystkie warunki musimy wykończyć nowe skrzydło klasztoru… Optymalnie byłoby zrobić to tak, aby jego odbiór nastąpił w czerwcu 2023 roku, czeka nas zatem olbrzymia praca. Do końca grudnia musimy zamontować pompy, do tej pory mamy zrobioną elewację, wstawione okna, drzwi zewnętrzne, położoną elektrykę i hydraulikę, zrobione posadzki. Teraz reszta, czyli wykończenie całości… Nasza wspólnota, a zwłaszcza trzy „dzielne wojowniczki” spośród nas, które bezpośrednio stawiają czoła budowlanym wyzwaniom, ma poczucie, że tak jak Dawid staje naprzeciw Goliata – przeciwnika niespotykanych rozmiarów, wymachującego wałem jako bronią… Ale… z nami jest Pan!!! I to Jego mocy ufamy nade wszystko.

Aby choć trochę dać wyraz duchowej stronie naszej egzystencji
chciałybyśmy powiedzieć, że i od strony wspólnoty wykonujemy poważną pracę. Wszystkie siostry, które zostały przez Pana zaproszone do przeżywania swojego powołania w Suchej Hucie, jak dotąd podtrzymują swoje postanowienie. Rozpoczęłyśmy zatem pracę formacyjną mającą na celu stworzenie wspólnotowego projektu życia, która zakończyła się jego powstaniem. Teraz przed nami czas weryfikacji – chcemy sprawdzić na ile odpowiada on praktyce życia oraz czy i gdzie praktyka życia potrzebuje nawrócenia… Bardzo chcemy nie zawieść nadziei pokładanych w nas przez Boga, a i przez tych, wśród których żyjemy. Abyśmy były źródłem bijącym w Kościele, miejscem, przez które Bóg będzie wylewał swoją łaskę – potrzebna jest praca nad sobą, coraz pełniejsze otwieranie się na Jego działanie i oparte na konkretnym doświadczeniu ufne powierzenie się Jemu. Mamy nadzieję, że nasz wysiłek włożony w osobistą i wspólnotową formację będzie i dla Was inspiracją, by odważnie i z ufnością skorzystać z możliwości jakie Bóg daje, aby wzrosła wasza wiara i rozwinęła się miłość!

I tak w naszym małym sprawozdaniu dotarłyśmy do momentu szczególnie wzruszającego – do życzeń. Kochani nasi Przyjaciele z całego serca życzymy, abyście mogli poprzez te Święta odnowić swoją osobistą relację z Panem Bogiem – poczuć, że On naprawdę jest i w dodatku, że jest BLISKO! Niech Jego łaska i miłość dotkną wyraźnie Waszych serc, abyście mocą tego doświadczenia mogli z odwagą i ufnością wejść w kolejny, 2023 rok!

WASZE SIOSTRY

BLIŻEJ

SAVE_20221026_065155

BLIŻEJ

Kochani Przyjaciele Wspólnoty i Ci, którzy tu zaglądacie,

Nasza S. Estera jest bliska wydania pierwszej płyty ze swoimi kompozycjami, jest to muzyka fortepianowa. 

Na razie jesteśmy jeszcze w fazie realizacji i szukamy wsparcia na ten cel.  Przed nami jeszcze profesjonalna obróbka dźwięku i tłoczenie płyt.

 

Pomysł jest realizowany we współpracy z wieloma osobami: Nagrania źródłowe mogły powstać dzięki życzliwości Ks. Pawła Rąbcy, który użyczył nam swojego profesjonalnego sprzętu. Fundacja „Spotkajmy się pod Jerycho” pomogła nam nieodpłatnie w nakręceniu filmu, który możecie obejrzeć powyżej. Fundacja Barnaby i środowisko Galilei oraz Szkoły Biblijnej Archidiecezji Gdańskiej, będą płytę produkować i sprzedawać.

 

Wszystkim zaangażowanym osobom jesteśmy bardzo wdzięczne. Same nie mogłybyśmy tego zrobić.

Jeśli możecie, wesprzyjcie tę naszą produkcję na: zrzutka.pl 

 

Dochód ze sprzedaży płyty ma zostać przeznaczony w całości na dokończenie budowy III Etapu naszego klasztoru. Dziękujemy wszystkim, którzy ten projekt rozpropagują! Liczymy na Was!