WIOSENNE RADOŚCI NA BUDOWIE

Kochani Przyjaciele
Niełatwe jest składanie radosnych życzeń w apokaliptycznym czasie, w którym uczestniczymy w związku z wojną na Ukrainie. Niełatwo jest patrzeć na cierpienie naszych Sióstr i Braci tam walczących o prawdę, poszanowanie ludzkiej godności i wolności. Wieści, które do nas docierają są dla ludzkiej wrażliwości nie do uniesienia.
Tym bardziej jednak trzeba nam wierzyć, choć nie rozumiemy, kiedy Jezus przyjdzie ze swoim zbawieniem w ten piekielny moment historii. Na pewno to uczyni, bo jest jedynym Panem i jest dobry.
Życzymy więc Wam wszystkim wytrwałej paschalnej nadziei. Trzeba nam być tym mocniej strażnikami poranka Zmartwychwstania. Trzeba nam świadczyć, że Bóg jest z tymi, którzy nieludzko cierpią i chce zbawić tych, którzy poddali się obłędowi złego ducha. Trzeba nam strzec prawdy i miłości w naszych sercach, i być świadkami Jego autentycznej obecności. Tego Wam i nam wszystkim życzymy.
Dziękujemy za wszelkie dobro, a przede wszystkim za życzliwą modlitwę!
Wasze siostry karmelitanki bose z Karmelu Słowa Bożego i Świętych Aniołów w Suchej Hucie
Kochani Przyjaciele,
Święta tuż tuż, a na naszej budowie jeszcze w Wielki Piątek trwają prace. Bardzo się tym cieszymy, choć same trwamy raczej gdzie indziej, to znaczy przy Jezusie.
Chcemy się jednak z Wami podzielić radością z postępu robót: zostały zamontowane wszystkie okna, ruszyła budowa elewacji, trwają prace przy instalacji elektrycznej a zaraz po Świętach zostaną wstawione drzwi zewnętrzne. Bogu i Wam niech będą dzięki. Zamkniemy tym samym budynek i rozpoczynamy działania przy instalacjach. A ufamy, że św. Józef nie zawiedzie i dalsze prace wewnątrz budynku również będą możliwe.
Póki co udało nam się pozyskać już w darowiznie pewną liczbę parapetów wewnętrznych, drzw do pomieszczeń oraz paneli podłogowych. Ogromnie się tym cieszymy i DZIĘKUJEMY wszystkim, którzy nam pomogli!
Kochani,
Jeśli możecie apelujemy o pomoc dla ludności cywilnej Ukrainy. Pod poniższym linkiem znajdziecie list otwarty O. Józefa Kucharczyka, delegata Prowincjała Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych na Ukrainie, który prosi o pomoc. Leki zostały już przekazane, ale każda pomoc finansowa jest nadal konieczna. Nasi Bracia są z ludźmi i koordynują przekazywanie pomocy.
Łączymy się w intensywnej modlitwie i poście za Ukrainę, Rosję i Białoruś, aby ludność tych krajów mogła żyć godnie i w wolności.
Wszystkim naszym przyjaciołom i dobrodziejom niniejszym donosimy, że udało się nam wykończyć dach.
W przyszłym tygodniu zostaną zamontowane okna, które dziś wjechały na plac budowy.
A zaraz po nich ruszy wykonanie elewacji budynku.
Mamy również podpisaną umowę na montaż drzwi zewnętrznych.
Zamkniemy budynek. Bogu dzięki!
Dzielimy się z każdym z Was nasza radością i DZIĘKUJEMY ZA WIELKIE WSPARCIE!
Pan przyjął ciało, aby mógł przyjść. Poprzez swoje wcielenie powiedział: Jestem twój. I na chrzcie świętym powiedział do mnie: Jestem twój. W Eucharystii wciąż na nowo mówi: Jestem twój, abyśmy mogli odpowiedzieć: Panie, jestem Twój. Idąc ze Słowem, wchodząc w tajemnicę Jego wcielenia, Jego bycia z nami, chcemy przyswoić sobie Jego jestestwo, chcemy wyrzec się naszego istnienia, oddając się Temu, który dał się nam.
Benedykt XVI
Aż trudno uwierzyć, że kolejny rok upłynął i ponownie mamy ten zaszczyt, że – w choć tak skąpej formie – możemy zagościć w domach naszych Przyjaciół i Dobroczyńców… To niezwykłe, że często nie znając się osobiście, możemy doświadczać Waszej gościnności i miłości. Nasza wdzięczność niech zatem wyprzedza opisy i rozważania – niech stanie się zwiastunem i zapowiedzią tego, że o wiele bardziej pragnie odwiedzić Was Pan – Bóg wierny i sprawiedliwy, który widzi każde, nawet najmniejsze dobro i który „przyjął ciało, aby mógł przyjść”. Właśnie Jemu chcemy powierzyć nasz los, a także los tych, którzy towarzyszą nam w naszej codzienności swoją modlitwą, ofiarą, cierpieniem i życzliwością… Wiemy, że razem możemy mieć udział w czymś o wiele większym niż tylko ziemskie dzieło. Razem możemy zbudować coś, co jest znakiem rzeczywistości o wiele głębszej i trwalszej niż tylko doczesny klasztor, mianowicie Królestwa Bożego. Dlatego dziękujemy Wam za Waszą stałą obecność, za każdy dar serca, za każdy dar materialny. Są one i dla nas znakiem! Mówią nam o miłości Boga, o Jego opatrzności i o Jego obecności pośród nas.
Rok, który właśnie się kończy upłynął nam pod szczególnym wezwaniem. 8 grudnia 2020 papież Franciszek zawierzył kolejne dni i miesiące wielkiemu Patronowi – św. Józefowi. Nasza wspólnota, krucha i miotana przeciwnościami nie raz w ciągu minionego czasu odwoływała się do opieki tego Świętego. Wzorem św. Teresy od Jezusa, która losy zakładanych przez siebie wspólnot wiązała z pomocą Józefa, i my prosiłyśmy go o wsparcie. Finanse, skład personalny, zarobkowanie, budowa… W tych wszystkich obszarach prosiłyśmy o pomoc i doświadczałyśmy wysłuchania. Nieraz działo się wszystko w sposób iście cudowny, jak chociażby wówczas, gdy niemal w ostatnim momencie pojawiły się w naszym klasztorze pieniądze na okrycie nowej części dachem. Dokładnie tyle, ile potrzebowałyśmy! Ale też prosiłyśmy konkretnie, pisząc na karteczkach liściki i podkładając je pod figurę Świętego…
Po „dachowym sukcesie” musiałyśmy jednak zrobić przerwę w naszej budowlanej przygodzie. To, co działo się we wspólnocie było bowiem mocno angażujące. Tak jak pisałyśmy Wam już w ubiegłym roku, wspólnota przechodziła czas personalnych zmian. Oznaczało to, że rozmaite siostry przyjeżdżały do nas, na krótsze bądź dłuższe okresy, aby rozeznać, czy ich Pan do Suchej Huty nie woła. W Karmelu bowiem taka decyzja musi być zawsze najpierw wolnym wyborem konkretnej osoby, zanim ją później zatwierdzi lub nie kapituła klasztoru. I jak się możecie domyślać ktoś to wezwanie Pana usłyszał, a ktoś nie. Koniec końców, z czasu rozeznawania i niepewności nasza wspólnota wyszła zmieniona i wzmocniona. Jest nas obecnie „czarnych”, czyli sióstr po profesji wieczystej – dziewięć. Dodatkowo nasza najmłodsza siostra, która jest jeszcze w trakcie formacji początkowej, przebywa czasowo w klasztorze macierzystym w Gdyni. Tam uzupełnia to, czego w formacji w warunkach fundacyjnych nie mogłyśmy jej zapewnić. Tymczasem nowa ekipa odważnie i z zapałem podjęła poprzednie wyzwania wraz ze wszystkimi nowymi, które – jak to w życiu – wyłaniają się zawsze nie wiadomo skąd i zapraszają do jeszcze głębszego, pełnego zaufania powierzenia się Bogu.
Jednym z takich wyzwań okazała się być kwestia… posiadania traktora. Mieszkamy na wsi, pod naszą opieką znajduje się spory kawałek ziemi, której w chwili obecnej nie uprawiamy, co nie oznacza braku zajmowania się nią. Łąka stanowiąca zdecydowaną większość terenu powinna być przecież regularnie koszona. Do tej pory pomagali nam sąsiedzi, którzy swój czas dzielili między pracą na roli, różnymi zobowiązaniami i nas. Rezultat? W tym roku trawa wraz z chwastami osiągnęła w niektórych miejscach rekordową wysokość ponad 1,5 metra… Oczywiście wszystko to w oczekiwaniu na skoszenie… Dodatkową trudnością są samosiejki, które coraz wyraźniej przekształcają nasz teren w las. Aby można było choć od czasu do czasu wyjść na spacer i nie zawrzeć przy okazji bliższej znajomości z kleszczami bądź żmiją, siostry przekaszały ścieżki kosą spalinową. Dla kobiety to jednak spory wysiłek, więc zdecydowałyśmy się dokupić kosiarkę do naszego traktorka. Do tej pory był on używany głównie do odśnieżania, przy czym biorąc pod uwagę jego wiek (pochodzi z lat 70 ubiegłego wieku), odśnieżanie nim było nie lada wyczynem. Miałyśmy jednak nadzieję, że skoro radzimy sobie z odśnieżaniem, to po dokupieniu kosiarki będziemy na podobnych zasadach radzić sobie z koszeniem. I tak byłaby to spora ulga. Tymczasem okazało się, że właściciel kosiarki nie zdecydował się na jej sprzedaż. Powód? Stan silnika traktora… Podbudowane z jednej strony swoimi zdolnościami i siłą przetrwania, która pozwoliła nam używać tego sprzętu aż do tej pory, z drugiej zaś zmartwione koniecznością kolejnego zakupu rozpoczęłyśmy rozeznanie tematu i starania o dofinansowanie… Ufamy, że i tu poprowadzi nas Opatrzność w kwestii tego, jaki sprzęt kupić, i tego jak zdobyć potrzebne fundusze…
Prace przy budowie naszego klasztoru udało się nam wznowić pod koniec tegorocznego pięknego lata. Przy większej liczbie sióstr pojawiła się też dodatkowa motywacja – cóż… Gdyby ktokolwiek chciał teraz do nas dołączyć, będzie troszkę krucho z miejscem…. Nowa część zawiera ponadto bardzo ważne dla naszego życia kuchnię, refektarz, piwnicę, no i właśnie owe, tak potrzebne teraz, dodatkowe cele mieszkalne… Ale trzeba było zacząć od tego, co w ziemi, czyli od instalacji zewnętrznych koniecznych do funkcjonowania budynku. Okazało się, że projekt instalacji sanitarnej nie odpowiada co do koniecznych poziomów realnemu osadzeniu naszej oczyszczalni. A wszyscy łudzili się, że będzie odpowiadał… Pisałyśmy o tym na naszej stronie internetowej, gdyż fakt tych dodatkowych komplikacji, a zarazem dodatkowych kosztów mocno nas przybił. Ponieważ nasza oczyszczalnia przydomowa nie spełniała pokładanych w niej nadziei i już bardzo długo była dla nas sporym wyzwaniem, zdecydowałyśmy się na zakup nowej. I z jeszcze większą energią ruszyłyśmy do zdobywania kolejnych funduszy. Na szczęście większa liczba sióstr oznacza nie tylko większe potrzeby, ale i więcej pomysłów na to, jak je zaspokoić. Część z nas zabrała się zatem za pisanie próśb o dofinansowanie, inne postanowiły zbadać możliwości zarobkowania. Dzięki temu wzbogaciłyśmy naszą twórczość o ziołowe herbatki, dodatkowe wzory ikon, w planach jest nagranie płyty z kompozycjami jednej z nas, ruszyłyśmy na poważnie z wylewaniem świec, próbujemy stworzyć przepis na dobre ciasteczka lub cukierki (na razie upiekłyśmy pierniczki), opracowałyśmy nowe wzory kartek drukowanych, powstały również kartki ręcznie robione. A ponadto czapki, torby, torebki i nowe wzory dziesiątek różańca… Jesteśmy w trakcie poszukiwań prawnych możliwości sprzedaży naszych dzieł, liczymy, że wkrótce uda się rozwikłać ten temat. No i czekamy na odpowiedzi na wysłane prośby… Przed nami bowiem konieczność położenia dachówki i wykonania wszelkich robót dekarskich na dachu, co – jak ufamy – nastąpi jeszcze przed zimą. Kolejne etapy to okna i drzwi zewnętrzne w połączeniu z elewacjami, wykończenie cokołów i wyjść z budynku, uporządkowanie terenu budowy, zrobienie choćby tylko koniecznych dojazdów. Potem – instalacje wewnętrzne, tynki, posadzki, drzwi wewnętrzne, prace wykończeniowe wewnątrz wraz z montażem osprzętu elektrycznego, grzewczego, hydraulicznego itp. Jak widzicie, pracy, kłopotów i walki na pewno nam nie zabraknie!
* * *
Polecamy się zatem Waszej modlitwie i obiecujemy nasze zmagania ofiarowywać w tych wszystkich ważnych intencjach, które nosicie w Waszych sercach. Nade wszystko jednak pragniemy wymodlić Wam to, co jest też pierwszym staraniem się naszego życia pośród tych wszystkich doświadczeń i zmagań, mianowicie głęboką i nieprzerwaną łączność z Jezusem. Benedykt XVI w innym miejscu cytowanego na wstępie przemówienia na rozpoczęcie I kongregacji generalnej Synodu Biskupów 6 października 2008, pisał: „Słowo Boże jest niczym drabina, na którą możemy się wspiąć i z Chrystusem również zejść w głębiny Jego miłości. Jest drabiną prowadzącą do Słowa w słowach. „Jestem Twój”. Słowo ma oblicze, to osoba, Chrystus. Zanim zdążymy powiedzieć „jestem Twój”, On już nam powiedział „Jestem twój”. Niech świadomość tej prawdy dodaje Wam sił w Waszych zmaganiach, rozświetla Wasze ciemności i prowadzi w nadchodzącym 2022 roku!
Wasze siostry karmelitanki bose z Suchej Huty
Pod koniec pięknego tegorocznego lata udało się nam wznowić prace przy budowie naszego klasztoru. Tym razem mamy fachowców od kopania w ziemi, czyli od instalacji zewnętrznych koniecznych do funkcjonowania budynku. Jak zwykle nieprzewidzianych problemów jest co niemiara i jak zwykle, nie poddajemy się, bo – jak mawia nasz sąsiad i przyjaciel, Pan Franciszek – poddać się to nie sztuka.
Okazało się, że projekt instalacji sanitarnej nie odpowiada co do koniecznych poziomów realnemu osadzeniu naszej oczyszczalni. A wszyscy mieli nadzieję, że będzie odpowiadał. Samo życie, prawda? Ponieważ nasza oczyszczalnia przydomowa ma już swoje lata i bardzo przyda się jej modernizacja i pewna mechanizacja, będziemy musiały się chyba zdecydować albo na jej przebudowę, albo może i na nową oczyszczalnię. Temat jest w trakcie konsultacji z fachowcami. Są to jednak pewne, a zupełnie nieprzewidziane koszty, mocno nie po drodze mniszkom z mozołem i uporem dążącym do celu, jakim jest zbudowanie i wykończenie kolejnego skrzydła klasztoru. Jest to potężna zmiana w tych planach, z którą z trudem się oswajamy. Pocieszamy się kolejnym aforyzmem naszego architekta i wielkiego dobrodzieja, p. Andrzeja Sotkowskiego, który często nam powtarza, zagrzewając nas do optymizmu i do walki: nie sztuka budować, kiedy się ma pieniądze, sztuka – kiedy się ich nie ma. Ćwiczymy się w tej sztuce bardzo od lat. Wydaje się, że dojdziemy do sporej wprawy.
Ufamy, że przed zimą uda się nam jeszcze położyć dachówkę i zrobić wszelkie roboty dekarskie na dachu. Wydaje się, że powinnyśmy to ogarnąć finansowo z uzbieranych jak dotąd datków.
Kolejne etapy to okna i drzwi zewnętrzne w połączeniu z elewacjami, wykończenie cokołów i wyjść z budynku, uporządkowanie terenu budowy, zrobienie choćby tylko koniecznych dojazdów. Potem – instalacje wewnętrzne, tynki, posadzki, drzwi wewnętrzne, prace wykończeniowe wewnątrz wraz z montażem osprzętu elektrycznego, grzewczego, hydraulicznego itp.
Na szalejącym obecnie rynku budowlanym koszty rosną z dnia na dzień, więc jest to dość przytłaczająca perspektywa. Tym mocniej dziękujemy Wam wszystkim, którzy razem z nami ćwiczycie się w sztukach: niepoddawania się i budowania, kiedy się nie ma. Jesteśmy Wam bardzo wdzięczne za Waszą przyjaźń, wsparcie i przede wszystkim wiarę, bo mamy świadomość, że to ona stoi za Waszymi wyborami.
Na szalejącym obecnie rynku budowlanym koszty rosną z dnia na dzień, więc jest to dość przytłaczająca perspektywa. Tym mocniej dziękujemy Wam wszystkim, którzy razem z nami ćwiczycie się w sztukach: niepoddawania się i budowania, kiedy się nie ma. Jesteśmy Wam bardzo wdzięczne za Waszą przyjaźń, wsparcie i przede wszystkim wiarę, bo mamy świadomość, że to ona stoi za Waszymi wyborami.
Kochani, 22 lutego wraz z ekipą budowlaną P. Andrzeja Grubby świętowałyśmy zawieszenie tradycyjnej WIECHY na ukończonej konstrukcji dachu. Z tej okazji modliliśmy się razem z majstrami na górze, dziękowaliśmy, prosiliśmy Boga o błogosławieństwo i dalszą bezpieczną pracę.
To wielka radość, że tyle się nam udało i wielka zasługa wszystkich naszych Przyjaciół i Dobrodziejów, którzy wspierają nas w jakikolwiek sposób. Każdemu z Was chcemy powiedzieć DZIĘKUJEMY! Za każdego z Was tę naszą wdzięczność niesiemy przed Jezusa, żeby Sam wynagrodził Wam po wielokroć za udzieloną nam pomoc!
Na razie, po pokryciu dachu papą, będziemy musieli przerwać prace. Ufamy jednak zuchwale, że św. Józef nie opuści nas w swojej opiece w tym roku, który jest mu poświęcony. Jak się już nie raz przekonałyśmy, można zaufać jego troskliwemu wstawiennictwu, a w tym roku spodziewamy się po nim wiele.
Najbliższe etapy, które chciałybyśmy móc wykonać to: wstawienie okien i drzwi, ocieplenie budynku , wykonanie elewacji i położenie dachówki.
Od połowy marca, jak wszyscy ludzie na Ziemi, przeżywamy stan epidemiologiczny, spowodowany koronawirusem. Prawdopodobnie nie my jedne przeżywamy w związku z tą sytuacją wiele uczuć: lęk o zdrowie własne i naszych bliskich, złość na ograniczenia, które komplikują nam życie (a które podejmujemy ze względu na odpowiedzialność i zdrowy rozsądek), smutek z powodu panującego cierpienia, obawy finansowe związane z utrzymaniem się. Przeżywamy także radość i wzruszenie wobec troski o nas i pomocy ze strony ludzi, mamy nadzieję, że ten trudny czas przyniesie także i dobro, choćby w postaci wyjścia poza utarte schematy religijne i pójścia w głąb tego, w co wierzymy. Świadomie mówimy „my”, bo „pójście w głąb” również nas dotyczy. Jak możemy, również same staramy się coś dawać innym ludziom, choćby na odległość (modlitwę, szyjemy maseczki). Kontakt „zdalny” jaki mamy obecnie z bliskimi upewnia nas, że faktycznie dzieją się rzeczy tak trudne jak i dobre.
Pod względem formalno – prawnym, dostosowałyśmy się do zaleceń państwowych i kościelnych (Episkopat skierował do osób duchownych szereg dyrektyw). Szanujemy je tak, jak szanuje się prawo, uważamy też, że zalecenia mają na celu realną ochronę przed zarażeniem. Stanowią wyraz miłości i odpowiedzialności wobec siebie i bliźniego, dlatego chcemy je podjąć.
Na furcie zainstalowałyśmy na kracie osłonę z pleksi, osoby przychodzące przyjmujemy w rękawiczkach lateksowych a ostatnio w obowiązkowej maseczce. Dezynfekujemy klamki, blaty… Odwołałyśmy wszystkie wizyty (bliskich i znajomych), nie przyjmujemy rekolektantów. Kontakty z osobami z zewnątrz ograniczamy do absolutnego minimum, co w praktyce zasadniczo oznacza dobrodziejów przywożących zakupy, kurierów i Pana listonosza.
Jeżeli natomiast chodzi o, jakby to ująć, codzienną i praktyczną stronę tego przedsięwzięcia, to za dużo w naszym życiu nie zmieniło się – klauzura to jakby całożyciowa kwarantanna. Żyjemy w odosobnieniu, by zweryfikować nasze zdrowie do życia wiecznego. To raczej Wy, nasi czytelnicy, możecie posmakować zamkniętego trybu życia: bez wychodzenia, z ograniczoną możliwością rozrywek, a za to z koniecznością wykonania szeregu prac, ciągle w tym samym gronie… Trzeba przyznać, że formacja zakonna daje nam lata, aby przywyknąć do tego stanu rzeczy, Was spotkało to z dnia na dzień. Poza tym, my mamy całą tradycję wspomagającą nas w klauzurowym procederze. Różne zasady, których przestrzegamy z pozoru mogą wydawać się bez sensu, ale faktycznie rzecz biorąc ten sens mają. Weźmy np. milczenie: my swobodnie rozmawiamy tylko czasem. Przez sporą część dnia po prostu nie mówimy do siebie, albo komunikujemy się czysto technicznie: „Gdzie jest cebulka do wysiania?”, „Zapłaciłam już te rachunki”, „Komin się zatkał”, „Teraz nikt nie przyjedzie ale później tak”. Nie wchodzimy sobie co cel (do pokoi)… Natomiast w czasie wyznaczonym rozmawiamy i na wesoło (rekreacje) i na poważnie (kapituły). Nie sądzicie, że nie jest to takie głupie?
Duchowy wymiar tego czasu stawia przed nami spore wyzwania – z dużym bólem wiązało się zamknięcie kaplicy. To jest to, co możemy i chcemy dać ludziom – przestrzeń do modlitwy indywidualnej, wspólna modlitwa z nami… Obecnie uczymy się ufać, że Bóg sam poprowadzi i zatroszczy się o osoby szukające modlitwy. Chociaż same mamy dostęp do sakramentów, staramy się poprzez realne gesty łączyć z tymi, którzy są odcięci od tego źródła łaski. Poprzez modlitwę staramy się, aby nie byli sami: chorzy, umierający, cierpiący z powodu izolacji i braku opieki, wszyscy ci, którzy „ze skóry wychodzą”, aby pomóc… także nauczyciele trudzący się zdalnym nauczaniem, wszyscy pracujący, wspierający osoby starsze, ci którzy zmagają się z chorobami innymi niż koronawirus, a którzy mają obecnie problem z opieką medyczną… Duchowo staramy się być obecne i nie odcinać się od ciężaru aktualnych wydarzeń.