NA NOWO Z PLACU BUDOWY

Uwaga, uwaga! Po przerwie związanej z powstawaniem projektów, uzyskiwaniem niezbędnych pozwoleń oraz szukaniem funduszy – wznowiłyśmy budowę! Wznowiłyśmy na Dzień Dziecka, 1 czerwca 2020 roku, przywiezieniem przez odpowiednia firmę toalety turystycznej dla pracowników, przenośnej umywalki oraz kontenera służbowego. We wtorek zaś pojawili się fachowcy, kierownik budowy, majster i ich ekipa oraz geodeci do wyznaczenia stosownych namiarów. W czwartek przyjechała koparka, co dała kopa… Mamy już przed domem ogromną dziurę, a niekiedy nawet coś w rodzaju wielkiego zdrowotnego glinianego basenu, bo Pan hojnie odpowiada deszczami na nasze modlitwy.

Tym razem budujemy łącznik do którego – gdy będzie ukończony – przeniesiemy kotłownię. Na razie możemy sobie pozwolić na stan surowy zamknięty. Dla nas i tak będzie to ulga, bo przeniesiemy tam skład opału (brykiet), który stoi u nas na korytarzu, w garażu oraz na dworze. Restrukturyzacja kotłowni jest niezbędna wobec powiększającego się klasztoru.

Zaczynamy też wznoszenie kolejnego skrzydła naszego Klasztoru – na razie skończymy na wylaniu fundamentów. Aaaa! I w końcu zdecydowałyśmy się na piwnicę. Dotąd pozbawiałyśmy się tego przybytku, ponieważ u nas ziemia jest gliniasta i trzeba dużego nakładu środków, aby ją dobrze wykonać. Tym razem, jakby to ująć, piwnica częściowo sama przyszła, bo nowe skrzydło jest stawiane na terenie, który i tak trzeba by wyrównać. To znaczy uzupełnić ziemią obniżenie, aby wyrównać poziom terenu. Upraszczając, po co zakopywać dziurę, skoro można w niej zrobić piwnicę? Taniej będzie ją urządzić, niż wyrównywać potrzebną połać gruntu. Na piwnicę cieszymy się bardzo, będziemy mogły w niej zabezpieczyć i przechować żywność.

Wszystkie prace planowo mają skończyć się we wrześniu. W skrzydle, które – mamy nadzieję – z czasem powstanie, na piętrze będą cele mieszkalne. Liczymy, że dołączą do nas nowe Siostry, więc przygotowujemy dla nich miejsce. Na parterze będzie refektarz (czyli klasztorna jadalnia), kuchnia i zaplecze kuchenne. Tego ostatniego potrzebujemy ze względu na wyjątkową szczupłość miejsca, które obecnie pełni funkcję kuchni, prowizerii – w slangu polskich karmelitanek (spiżarni – w języku powszechnie znanym) oraz pomywalni, gdzie myjemy i przechowujemy naczynia. Otóż, cóż tu czarować, szczupłość miejsca domaga się wielkiej szczupłości osób je użytkujących; mamy tu sobie coś do zarzucenia albo do zrzucenia. Kiedy dwie z nas stoją w przejściu, a kuchnio-prowizerio-pomywalnia jest jednym wielkim przejściem, nikt więcej się nie przeciśnie. Najbardziej dramatyczne sceny mają miejsce po posiłkach, kiedy to myjemy naczynia. Jedna myje, druga płucze, trzecia coś wkłada lub wyciąga ze zmywarki, czwarta próbuje im nad głowami przechwytywać umyte naczynia do wytarcia i rozłożenia do szafek, ale wymaga to już sporo akrobatycznych umiejętności: a to wspięcia na palce z wdzięcznym acz silnym wygięciem kręgosłupa, a to podskoku, a to umiejętności łapania lecących ze skąpej powierzchni blatów sterty naczyń. Aby otworzyć szafkę, trzeba wyprosić stojącą naprzeciw osobę. W tym czasie kucharka opróżniająca resztki i chcąca dostarczać kolejne naczynia do mycia, marzy o umiejętności latania, a często w desperacji wybiera slalom korytarzem na około, żeby brudne naczynia mogły się dostać pod nos myjącej. Jakkolwiek takie warunki „fizycznie” tworzą między nami dużą bliskość, ćwiczą nas w kreatywnym myśleniu i na pewno uczą cierpliwości, bardzo potrzebujemy większej przestrzeni, aby móc prowadzić uczciwe karmelitańskie życie. Boć to nie tylko wspólnota, ale również i samotność, milczenie i trwanie w nieustannej modlitwie należą do jego istoty. Potrzebujemy także miejsca gdy wraz z siostrą-kucharką „działa” siostra robiąca pasty wegetariańskie do chleba, albo coś ktoś piecze, albo prowizerka smaży konfiturę, gdyż to bardzo miło obdarować kogoś domową konfiturą jak i samemu otworzyć słoiczek w środku zimy; albo inna waży sery, albo znowu refektarka przygotowuje domowy jogurt … Staramy się prowadzić kuchnię ekologiczną i tańszą (niż wszystko miałybyśmy kupować), ale przez to bardziej pracochłonną i jak widać – mocno zatłoczoną.

Ten etap budowy możliwy jest dzięki finansowemu wsparciu Domu Generalnego oraz ofiarności Was, naszych Przyjaciół. Niech Wam Bóg wynagrodzi! Bardzo pomagają nam zaprzyjaźnieni budowlańcy, którzy na sam widok placu budowy mają w sobie tyle entuzjazmu, że staje się on zaraźliwy. Wspiera również nieoceniony i niezłomny w nadziei architekt. Niestety, jak możecie się domyślać, dalej zbieramy, gdyż ogołociwszy się do cna, możemy wylać fundamenty i „pociągnąć” łącznik do stanu zamkniętego. Podjęcie prac w tym momencie było niezbędne aby zachować transparentność finansową wobec Domu Generalnego.

Jesteśmy ogromnie wdzięczne za każdą ofiarę na rzecz naszej budowy! Zapewniamy o codziennej modlitwie brewiarzowej oraz regularnie ofiarowywanej za dobrodziejów Eucharystii.