JAK DRZEWO

Wyobraź sobie wielkie, liściaste drzewo. Jak z bajki. Jest potężne, rośnie na otwartej przestrzeni, a obok niego płynie górski strumień. Ma gruby pień i sięga wysoko w niebo. Jego korzenie wnikają głęboko w ziemię, stabilnie je podtrzymując. W jego gałęziach chroni się wiele ptaków, a w korzeniach tętni życie.

LĘK

Ostatnio pani Zofia prosi nas o modlitwę za swoją córkę. Dziewczyna jest w ogólniaku. Śliczna jak gazela, inteligentna, typ artystyczny, nieszablonowy i z dużym potencjałem. Patrzysz na nią i przeżywasz zachwyt nad rozwijającym się pąkiem, czekasz z zapartym tchem na dalszy rozwój tego zjawiska. Ale kiedy ona spojrzy na Ciebie… Co widzisz? Jest spłoszona. Jej oczy zadają Ci nieme, ale całkiem wyraźne pytanie: Czy mogę taka być? Czy jestem wystarczająca? Są pełne lęku. Na dnie widzisz brak nadziei i zupełny brak wiary w siebie.

To nie jest błaha sprawa. Istnieje przerażająca możliwość, że wrażliwa nastolatka nie da rady przejść tej próby budzącej się świadomości w nieukształtowanej jeszcze osobowości…, że zwątpi w siebie, a może nawet i w życie.

Dlatego piszę ten tekst.

PAMIĘTASZ SIEBIE?

Pamiętasz tamten czas? Niepewność, która towarzyszyła każdej decyzji? Lęk przed przyszłością, przed dorosłością, której jeszcze nie znałeś?

A może coś konkretnego przychodzi Ci na myśl? Jakaś publiczna porażka? Chwila, kiedy czułeś się niewystarczający? Czy nie straszy Cię do dziś to wspomnienie? A może czujesz się tak nadal? Może często? Codziennie? Może wielokrotnie w ciągu dnia?

A może teraz wchodzisz w życie i jesteś skrajnie przerażony? Najbardziej tym, co pomyślą inni, jak Cię skomentują, że Cię odrzucą?

Jeśli tak, ten tekst jest dla Ciebie.

Zostawmy na chwilę te emocje. Wrócimy do nich później. Teraz chcę, żebyś skupił wyobraźnię na jednym obrazie.

JAK DRZEWO

Wyobraź sobie wielkie, liściaste drzewo. Jak z bajki. Jest potężne, rośnie na otwartej przestrzeni, a obok niego płynie górski strumień. Ma gruby pień i sięga wysoko w niebo. Jego korzenie wnikają głęboko w ziemię, stabilnie je podtrzymując. W jego gałęziach chroni się wiele ptaków, a w korzeniach tętni życie.

Przytulenie się do takiego drzewa może przynieść ukojenie. Jakbyś na wzór św. Franciszka obejmował brata buka albo siostrę brzozę i czerpał od nich mądrość życia.

Takim obrazem posługuje się prorok Jeremiasz (17, 7-8) i Psalm 1, mówiąc o człowieku szczęśliwym:

Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi; nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście; także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców.

MÓJ LĘK

Znalazłam się kiedyś w bardzo trudnej sytuacji życiowej i duchowej. Był to prawdziwy egzystencjalny huragan, kwestionujący wszystkie pewniki, mogący wywrócić i moje powołanie. W takich sytuacjach, kiedy rozpada się to, na czym opierasz życie, tracisz orientację, wszystko jest zaciemnione i wszystko wypełnione lękiem. W takim stanie boisz się również ufać Bogu, bo zdaje się On właśnie niszczyć to, co uznawałeś dotąd za Jego dar.

Poprosiłam o możliwość wyjazdu na parę dni, żeby w samotności móc odnaleźć siebie przed Bogiem na nowo i złapać dystans wobec sprzecznych emocji. Nie miałam pomysłu, jak to zrobić, trudno było mi się modlić. Lęk ogarniał mnie do tego stopnia, że bałam się otaczającego mnie świata, bałam się być sama, bałam się wychodzić, bałam się miejsc odludnych i bałam się ludzi, gdy mnie otaczali.

I zobaczyłam tam, jaki jest ten mój lęk. To było dopiero przerażające!

Pamiętam, że wyszłam na spacer, była mroźno, zaczęłam iść i oddychać głęboko i spokojnie, świadomie. Niczego nie rozumiałam z tego, co dzieje się w moim życiu ani we mnie, nie wiedziałam, dokąd zawiedzie mnie mój kryzys, ale wiedziałam, że nie żyję sama z siebie i że ten mój oddech, który mam, jest od Boga. Jak pijany płotu chwyciłam się wtedy jednego wersetu z Psalmów, dokładnie z Psalmu 46. Podaję go w wersji angielskiej, bo takim mi się przypomniał i to tłumaczenie najłatwiej było mi powtarzać. (Pod spodem znajdziecie wersję polską.) Powtarzałam go przez wiele dni. Wypełnił wtedy całą moją modlitwę.

Ps 46,11

tłumaczenie na angielski:

Be still, and know that I am God;

tłumaczenie na polski (wg Biblia pierwszego Kościoła):

Odpocznijcie wreszcie i uznajcie, że Ja jestem Bogiem;

KORZENIE

Do dziś wracam do tej frazy, do dziś dziękuję Bogu, że mi to Słowo wówczas podarował.

Po tygodniu takiej intensywnej modlitwy, w której na poziomie emocjonalnym czy rozumowym nie doświadczałam niczego poza lękiem i ciemnością, nagle – głębiej – znalazłam uciszenie i nadzieję, wielką wyzwalającą nadzieję.

Na dnie ubóstwa nie można już nic stracić, na dnie bezradności nie możesz się bardziej postarać. Tam jesteś wolny. Tam spotykasz Obecność.

I wtedy Pan powtarza Ci jedno: Bądź, bo Ja Jestem.

Lęk odszedł. A to Słowo sprawiło w mojej duszy korzenie.

TY

Obraz drzewa z Księgi Jeremiasza i z Psalmu 1 to prawda o tym, jak istniejesz. Jesteś jak drzewo zakorzenione w Panu. Psalm 146 zaś mówi:

Gdy im udzielasz, zbierają; gdy rękę swą otwierasz, sycą się dobrami. Gdy skryjesz swe oblicze, wpadają w niepokój; gdy im oddech odbierasz, marnieją i powracają do swojego prochu. Stwarzasz je, gdy ślesz swego Ducha i odnawiasz oblicze ziemi.

To jest prawda o Tobie. Istniejesz, bo On Cię pragnie. Jesteś niepowtarzalna/y. Nie musisz się bać.

Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą; nie trwóż się, bom Ja twoim Bogiem. Umacniam cię i wspomagam, podtrzymuję cię moją prawicą sprawiedliwą.

Może wciąż nie umiesz tej prawdy w sobie pomieścić, a może lepiej – nie umiesz się w niej zadomowić jak u siebie… Nie szkodzi.