Obserwując naturę stwierdzamy, że jest w pewnej mierze prawdą to, że jesień jest końcem roku, ale jeszcze bardziej jest prawdą, że jesień jest początkiem roku.[...]
To tylko optyczne złudzenie, że drzewa i krzewy są na jesieni nagie, są bowiem usiane wszystkim tym, co się z nich na wiosnę odsłoni i rozwinie.[...]
Co nie jest gotowe teraz, nie będzie gotowe również w kwietniu. Przyszłość nie jest przed nami, ponieważ jest już tutaj w postaci kiełków; jest już wśród nas; a co nie jest wśród nas, nie będzie również w przyszłości. Nie widzimy kiełków, ponieważ są pod ziemią; nie znamy przyszłości, ponieważ jest w nas.[...]
...gdybyśmy mogli popatrzeć na to tajemne wyrajanie się przyszłości wśród nas, powiedzielibyśmy sobie z pewnością, że wielką głupotą jest nasza tęsknota i nasza nieufność, i że w końcu najlepiej być żywym człowiekiem, a mianowicie człowiekiem, który rośnie.
Karel Capek, Rok ogrodnika
Jezus mówi w Ewangelii św. Marka, w rozdziale trzynastym, o bardzo trudnych przemianach: życia ucznia, kosmosu, doczesności w wieczność. Nie mówi, że mamy się tych przemian bać, ale właśnie wtedy możemy otwierać serce na nadzieję. Jezus zachęca do spoglądania na przyrodę i rytm jej przemian, podsuwa nam obraz gałązki figowej, która zimą jest twarda, jakby sucha i martwa, natomiast kiedy zbliża się lato, staje się mięciutka, nabrzmiewa pąkami, wypuszcza liście. Życie pozornie obumarłe płynie w niej głęboko i wytryśnie na nowo.
Co to dla nas znaczy?
Czasem wokół nas, w naszych relacjach, w naszym wnętrzu dostrzegamy przejawy martwoty. Czy to oznacza, że jesteśmy obumarli, życie skończyło się i nic już się nie wydarzy? Niekoniecznie. Najczęściej głęboko w nas śmierć zmaga się z życiem i życie okazuje się mocniejsze niż śmierć, o ile wytrwamy. O ile będziemy uważni na właściwą chwilę, gdy pojawi się szczelina w tym, co zestarzałe i utrwalone, i jakby martwe.
To może być nowa sytuacja, nowa możliwość, jakiś rodzaj sygnału, który pobudzi serce, by zaufać i zrobić jeden krok. Szczelina ujawni wówczas ukryte życie, a ono jak mały pączek, kiełek, rozwinie się w coś zupełnie nowego, ożywczego, w nowy pęd, który zakwitnie i zaowocuje dla nas.
Ale aby zrobić ten krok, uruchomić przemianę, potrzebujemy oparcia i nadziei.
Nadzieję daje nam obecność Zmartwychwstałego Jezusa. Ponieważ On przyjął zmaganie śmierci – naszej śmierci – z życiem, uczynił życie zwycięskim, pączkującym, owocującym.
Świadkiem tego jest św. Paweł. Jego życie biegło w kierunku, który sam wyznaczał i w pewnym momencie się skończyło, a zaczęło nowe – życie, które otrzymał od Zmartwychwstałego Pana. Ale nie był to koniec jego przemiany. Doświadczał tajemniczego ościenia – jakiejś swojej martwoty, nędzy, i to właśnie ona uczyła go oczekiwać pełni życia i wykorzystywać tę szczelinę, którą jest słabość. Aż trzy razy prosił Pana, aby jego przemianę przyspieszył, odjął mu oścień. Ale Pan przekonał go, że potrzebuje takiej drogi. Św. Paweł mówi o tym w drugim liście do Koryntian (w rozdziale dwunastym), że ma upodobanie w słabości, z największą przyjemnością nią się chełpi. Dlatego, że oczekuje ŁASKI. To właśnie obiecał mu Zmartwychwstały Jezus: Wystarczy ci moja łaska, bo moc w bezsile dojrzewa. Ona właśnie, łaska, przemienia nas, to na nią liczymy, to w niej pokładamy nadzieję. Czasem bywa to trudne, a cierpliwość jest wszystkim, jak pisał o tym poeta.
Wzrastać jak drzewo, które nie ponagla swoich soków i stoi ufnie wśród wiosennych burz, bez obawy, że mogłoby nie nadejść lato. Przyjdzie przecież. Ale przychodzi tylko do cierpliwych, którzy istnieją tak, jakby mieli przed sobą wieczność, tak spokojnie i otwarcie. Uczę się tego co dzień, uczę się wśród bólów, którym jestem wdzięczny: cierpliwość jest wszystkim!
Rainer Maria Rilke