Ziemia do której zmierzali
(J 6, 21)
ge –grunt, stały ląd,
ziemia jako miejsce,
na którym się stoi,
W życiowej przeprawie często natrafiamy w nas samych na takie miejsca, które są naznaczone napięciem, trudem istnienia, jak rozhuśtane morze w środku nocy. Jezus wprowadza nas w sytuacje lęku, zagrożenia, próby po to, aby wejść w nie, w sposób nieprzewidywalny, idąc po morzu, po jego falach, by tam właśnie dokonało się spotkanie z Nim. Mówi: Ja jestem, nie bójcie się (J. 6,20). Ucisza lęk, daje pokój, ugruntowuje życie przez swoją obecność, nawet jeśli jego powierzchnia – powierzchnia wydarzeń, odczuć, pozostaje rozhuśtana. Ugruntowuje życie w sobie – sprawia, że łódź znajduje się natychmiast przy brzegu, przy stałym lądzie. Życie otrzymuje oparcie, swoje uziemnienie w Bogu. Bóg nie umieszcza człowieka w chmurach, w oderwaniu od trudów, trosk i napięć. Takie uduchowienie nie rozwijałoby nikogo. To, co trudne jest tajemniczym pokarmem naszego wzrastania – o ile tkwimy w ziemi, w glebie, którą jest Jego obecność. To ziemia do której stale zmierzamy.
Ujrzałem niebo nowe i ziemię nową. Bowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia odeszły i morza już nie ma[...] Oni ludem jego będą, i On „Bogiem z nimi” będzie, ich Bóg. I zetrze wszelką łzę z oczu ich.
(Ap 21,1-4)