Nadzieja nie jest oczywista. Nadzieja nie przychodzi sama. Żeby mieć nadzieję, moje dziecko, trzeba być szczęśliwym, trzeba otrzymać już wcześniej, trzeba otrzymać wielką łaskę […] Nadzieja nie jest łatwa. Łatwo oddawać się rozpaczy i wielka to pokusa.

Nadzieja nie jest łatwa

Nadzieja wytryska z tego, co w nas małe, ale bardzo nasze i bardzo w nas prawdziwe.

 

W Ewangelii wg św. Jana (w rozdziale szóstym) jest taka scena, w której występuje mały chłopiec – z gr. pajdarion.

 

Św. Jan relacjonuje, że sytuacja jest trudna – liczny tłum do nakarmienia, brak środków, brak perspektyw. A Jezus oczekuje zaangażowania uczniów – wystawia ich na próbę. Andrzej zauważa małego chłopca, który dysponuje niewielką ilością chlebów i ryb. Naprawdę niewielką – cóż to jest dla tak wielu?  Ale to, co ma, jest gotowy oddać Jezusowi – i wtedy Jezus przejmuje inicjatywę i zaczyna działać. Najpierw poleca, aby apostołowie przygotowali ludzi na przyjmowanie, na ucztowanie – dosłownie: uczyńcie aby ludzie położyli się na plecach (anapeisen), czyli przyjęli pozycję jak przy stole. No ale stół wciąż jest pusty – wokół zielona trawa… Trzeba zaufania, żeby to zrobić. A wtedy Jezus przyjmuje od chłopca jego maleńkie zasoby: wziął chleb i ryby, podziękował Ojcu i rozdał leżącym, ile chcieli… to, co małe przemienił w obfitość, która nasyciła wszystkich.

 

Ten mały chłopiec to obraz nadziei. W sytuacji braku, zamkniętej perspektywy, jest trudny do zauważenia z tą swoją odrobiną. Ale ponieważ ujawnia to, co ma, i chce się podzielić – zostaje dostrzeżony i właśnie on uruchamia działanie Jezusa, który sprawia cud i nasycenie wszystkich.

 

To wszystko dzieje się w przestrzeni relacji. Przestrzeń relacji jest uprzywilejowanym miejscem ujawnienia się nadziei, która sprawia, że  życie płynie dalej, czerpiąc z tego, co małe. Nadzieja to mała dziewczynka taka sobie zwykła, jak pisał Peguy.

Malutka nadzieja kroczy między dwiema dorosłymi siostrami [wiarą i miłością]

i nikt nawet na nią nie zwraca uwagi. 

I wydaje się ludziom, że to starsze siostry 

ciągną małą za rękę.

W środku.

Między sobą.

Żeby ją przeprowadzić wyboistą drogą zbawienia.

Ślepcy nie widzą że wprost przeciwnie

To ona w środku ciągnie swe dorosłe siostry.

I że bez niej byłyby niczym.

Jak tylko dwiema starszymi już kobietami.

To ona ta malutka wprawia wszystko w ruch.

Nadzieja rozpoczyna się więc w przestrzeni relacji: naszych ludzkich relacji, dostrzegania siebie nawzajem i tego, co mamy, czym możemy się dzielić, zaczynając od tego, co małe – z gr. mikron. Właśnie to, co małe, jest przepełnione Bożym upodobaniem, jak o tym często mówi Jezus: mała chwila, małe nasionko; uczeń, który jest mały… To, co małe, jest życiodajne, ponieważ może stać się miejscem działania Jezusa, obdarowywania w nadmiarze nas oraz tych, z którymi wędrujemy przez życie. To, co małe staje się początkiem cudów – ponieważ Jezus przyjmuje od nas właśnie to, co małe, co naprawdę nasze, i co w nas prawdziwe. Ważne, abyśmy w siebie nie wątpili, abyśmy nie gardzili tym, co małe.